poniedziałek, 11 marca 2013

o nawiedzonym, o Tarantino, o nieustajacym mrozie, i jeszcze o ....

Wczoraj miałem wyjątkowego lenia do ruszania się z domu. Tak jak uwielbiam spacery, tak wczoraj z żonką byliśmy na tylko jednej przechadzce i więcej nie wychylałem nosa przez okno. Mordercze i uszczypliwe zimnicho, za sprawą szalejącego wiatru, odebrało mi całkowicie przyjemność przemierzania tuptanych kilometrów. Na szczęście, przepyszna szarlotka mojej żony + "rozpustna" (czytaj: rozpuszczalna) kawa, zrobiły swoje, wymazując zimowy grymas z twarzy. Siedziałem zatem cały dzień w domu i słuchałem przeróżnych płyt. Trochę czadowego rocka, trochę Anny German, ponadto U2 z 30-letniej "War", The Cure z "Faith", a i także byłych "orląt" - Randy'ego Meisnera oraz Timothy'ego B.Schmita. Dziwne to w sumie, biorąc pod uwagę, że niczego z wymienionych przed chwilą nie zaprezentowałem we wczorajszym nawiedzonym. Myślę jednak, że to co poszło w eter, nie powinno rozczarować. Mnie i realizującemu Krzysztofowi, chyba słuchało się fantastycznie. Zważywszy, że przez cały czas trwania programu, siedzieliśmy naprzeciw siebie z założonymi słuchawkami i odgrodzeni szybą pomiędzy realizatorką a nadajnią. Uwielbiam tak prowadzić audycje. Siedzieć i słuchać, i tylko tyle szepnąć do mikrofonu co trzeba. Żadnego zbędnego gadania zakłócającego muzykę. Z realizującym Krzysztofem poprowadziłem nawiedzone po raz trzeci i nie widzę przeszkód na przyszłość. Najważniejsze, że on lubi muzykę. To się liczy. Nie ma nic gorszego jak przysypiający realizator na mikserskim stole. A miałem już takie przypadki. Co prawda niezwykle rzadko, niemniej to najgorsze co może przytrafić się prowadzącemu. Taki ktoś działa niczym wampir wysysający całą energię. Z kolei realizator "gaduła" to też nie dobrze, bo wybija audycję z rytmu. Zagłusza muzykę, zabija cały klimat, czego osobiście nie znoszę. Może właśnie dlatego tak niewielu chce ze mną poprowadzić 4-godzinny wieczór. To może udać się tylko parze świrów kochających muzykę, a nie blublaniu o rzeczach najczęściej nieważnych. Radio to praca, i trzeba ją wykonać jak najlepiej, choćby tylko z szacunku dla osoby zasiadającej w danej chwili przy odbiorniku.
Trochę się rozgadałem o radiowych kulisach, ale to przy okazji wyjaśnia dlaczego nie zapraszam żadnych gości do studia. A nawet dodam, że są oni w nim niemile widziani, bo tylko przeszkadzają i walą w gruzy to czego i tak przecież sami nie stworzyli.
W sobotę obejrzałem w telewizji film "Desperado". Po raz pierwszy! - co pragnę podkreślić. Taki ze mnie kinoman. Fantastyczny początek filmu. Pierwsza scena w barze, jeszcze przed napisami jest po prostu obłędna. Szkoda, ze później już tylko kupa efektów i promowanie przystojniaczka Banderasa, bo poza kilkoma ciekawymi dialogami, typowa amerykańska napierdalanka. Nie wiem nad czym był tutaj taki zachwyt tych paręnaście lat temu. Widać, świat potrzebuje takiej efekciarskiej rozrywki, ja jednak pozostanę pod wrażeniem ub.tygodniowego filmu jaki nadała tv publiczna. Nie obejrzałem go w całości, ponieważ musiałem wyruszyć do radia, ale znalazłem go później na darmowej stronie w internecie, i wciągnął mnie bez reszty. Chodzi o "Bękarty Wojny". Genialne kino !!! Cóż za film !!! Muszę go kupić na DVD. Uwielbiam takie aktorstwo, przepadam za takim budowaniem atmosfery i napięcia. I pomyśleć, że sprawcą jest niejaki Quentin Tatrantino. Ależ to niesamowity człowiek. Chyba wreszcie obejrzę jego filmy, choć "Pulp Fiction" to nie dla mnie. Pomimo, iż łapię klimat, a nawet lubię taki humor. Ale nie. Większość ludzi klęczała przed nim,  ja jednak wolałbym taki humor w kabarecie lub teatrze - w kinie mniej. Jednak doceniam.
Wracając jeszcze do "Bękartów Wojny". Nawet ten lalusiowaty Brad Pitt zagrał tutaj niesamowicie, choć ja klękam przed Christophem Waltzem i genialną Melanie Laurent. Za takie role można oprawić ich w złote ramy, ale i sam Quentin napisał kapitalny scenariusz, pozyskując świetną ekipę do produkcji (zdjęcia, scenografia - rewelacja!).
Nie oznacza to, że nawracam się na kino. Nie, nie, nie!. Nie stanie się tak. Jestem głównie dokumentalistą, który od biedy lubi czasem fabularne fantazje. Ale nic więcej.
Tyle na dzisiaj. Znikam, bo znowu mnie za dużo i za długo.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 
(4 godziny na żywo!!!)