wtorek, 19 marca 2013

ROBERT GÓRSKI - "Jak zostałem premierem" - (2012) -

ROBERT GÓRSKI - "Jak zostałem premierem" - (ZNAK) - 2012


Książka "Jak zostałem premierem", jest prezentem gwiazdkowym od mojej żonki. Uczciwie dodać muszę, że nie była to jakaś niesamowita niespodzianka, gdyż po prostu wcześniej ją sobie u niej zamówiłem.
Bardzo lubię wiele współczesnych kabaretów, pomimo iż rzadko który z nich, w stu procentach odpowiada mi swym repertuarem. Do ideału najbliżej zawsze było (moim zdaniem) Kabaretowi Moralnego Niepokoju.
Lubię wszystkich jego bohaterów, ale najwyżej wypada mi cenić niekwestionowanego lidera, jakim jest Pan Robert Górski. Bardzo cenię jego spryt, podpatrywanie i analizę prozy życia, a później umiejętne przenoszenie wszystkiego tego na scenę. Artysta znakomicie potrafi z jednej strony zainscenizować posiedzenie rządu, by chwilę później wczuć się w postać ulicznego żula. I ze wszystkim jest mu do twarzy.
Myślę, że chyba nie ma w Polsce człowieka nie znającego postaci Roberta Gorskiego, a to że niedawno na rynek trafiła ta oto książka, najdobitniej świadczy o zapotrzebowaniu zgłębienia wiedzy zakulisowej , która do tego momentu pozostawała raczej tajemnicą.

Nie jest to biografia, ni opowiadanie, a po prostu rodzaj swobodnej rozmowy, jaką z Robertem Górskim przeprowadził dziennikarz Mariusz Cieślik. Choć słowo wstępne popełnił mistrz satyro-poezji Artur Andrus.
Zanim zabierzemy się za przeczytanie spowiedzi Roberta Górskiego, warto wyczytać wszystko co na awersie i rewersie książkowej okładki. Już sam do niej wstęp śmieszy, gdy pod zdjęciem zamyślonego Pana Roberta z papierosem, on sam dodaje: "zawsze chciałem napisać książkę, a z tyłu mieć czarno-białe zdjęcie z papierosem". Z kolei, bardzo lubiany aktor i satyryk w jednej osobie Pan Jacek Fedorowicz wyznaje: "Robert Górski sprawił, że na pytanie: kto jest najlepszym polskim satyrykiem?, nie odpowiadam już bez zastanowienia: Stanisław Tym. Tak odpowiadałem przez dwa ,a może trzy ostatnie dziesięciolecia. Myślę, że nadchodzi chwila, kiedy zacznę dodawać: i Robert Górski".
Na blisko dwustu stronach znajdziemy kilka (a może i kilkanaście?) wiernych przedruków z przeróżnych skeczów. W tym choćby i ten o "drzwiach", jak i o "jadłopodawcy", czy także dialogów syna (o nowoczesnych poglądach) z ojcem (zacietrzewionym konserwatystą), ale i nie zabraknie żulowego menelstwa czy popularnego posiedzenia rządu. I oczywiście jeszcze kilku innych ...

Skecze stanowią tu jednak za przerywniki w stosunku do fajnej rozmowy, którą bardzo ciekawie napędza "pan pytek", nie stosując sztywniackich znaków zapytania, a po prostu prowadząc luźną dyskusję. Tak więc, pytania tworzą się jakby same i trochę niechcący. Co powoduje płynność akcji, a i czuć zarazem, że "pan pytek" nie rżnie łatwizny z kartki.
Dowiemy się między innymi o tym , skąd wzięli się żule w niektórych skeczach, i że pewne przedstawione w nich sytuacje pokrywają się z zaistniałymi de facto. No, ale skoro mieszkało się na warszawskim Bródnie....  Wiem, znam to miejsce, jeździłem tam niegdyś dwa razy w miesiącu do pewnej hurtowni po płyty. Ale powróćmy do tematu. Nasz bohater wyjawi nam także kulisy współpracy z telewizją, w których to jej zakamarkach opowie któż pomagał kabaretom i jak to się przekładało na ewentualną popularność. Ale i będzie tutaj także o dziwnych i czasem niebezpiecznych występach, jakie działy się w przeróżnych thrillerowych miejscach naszego kraju. Chwile prawdziwej grozy wzbudziła we mnie opowieść o scenie składającej się z dwu do siebie połączonych przyczep, z dziurą w środku, ale i o dziewczynce, której coś się przydarzyło, i niewiele brakowało, by właśnie z tego powodu zszedł z tego świata nasz książkowy bohater.
Dowiecie się także trochę o każdym z aktorów Kabaretu Moralnego Niepokoju, ale i jeszcze o kilku innych osobach związanych z nimi poś-, bądź bezpośrednio.
Ponadto w tej niegrubej książce zainteresuje Państwa zapewne jeszcze niejedna krótka historyjka lub anegdotka, jak choćby to, że Robert Górski nie znosi językowych zdrobnień, i przed chwilą przytoczone takowe przeze mnie, na pewno by go rozzłościły, czego dobrym przykładem, jak sam on podaje, jest słowo: "wódka". Pan Robert nie znosi chodzić na "wódeczkę", a po prostu na "wódę". Poza tym, tak samo jak ja, nie lubi kupować papieru toaletowego, gdyż jak sam wyznaje: po prostu go to żenuje.
Do fajnie spisanego tekstu dorzucono sporo archiwalnych i często zabawnych fotografii, przez co całość jest kompletna, wciągająca i naprawdę śmieszna.
A zatem idźmy wszyscy haratnąć w gałę!

Post Scriptum: dla przewrotności nieco, pragnę polecić skecz konkurencyjnego Kabaretu Limo "Jak Wyrwać Świnię". Polecam. Mój "hit miesiąca" !!! :-)



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 

(4 godziny na żywo!!!)