piątek, 12 lipca 2013

już w "poalternocnej" przestrzeni

Dobrze prowadzi mi się zastępstwa radiowe za Maćka Madejskiego. Mogę pograć muzykę, którą przecież bardzo lubię, a nie zawsze znajduję dla niej czas w nawiedzonym studio. Szkoda jednak, że takowe zastępstwa, bywają tylko latem, bo wychodzą z tego (myślę) fajne programy, lecz słuchających jest dużo, dużo mniej. I to się czuje. Ale nic to, bycie radiowcem z powołania, nakazuje czynić swoje, nawet do pustej sali. To zupełnie jak bycie artystą, który wychodzi na scenę, a publiczności tyle co kot napłakał. Bywałem już na takich koncertach. Zawsze się na nich głupio czuję, bo wstyd mi za te puste place. Ale wiem także, iż wówczas artysta więcej z siebie daje, by nie stracić całego audytorium. I ze mną chyba jest podobnie.
Za tydzień nasze ostatnie czwartkowe spotkanie w Alternocy, bowiem za tygodni dwa, Maciek już zasiądzie na swym fotelu. Ale, ale, ale, być może w najbliższy czwartek spotkamy się na dłużej, choć nie mam jeszcze na to potwierdzenia. Jako, że czas urlopowy rozwija się w najlepsze, być może zrobi się okienko już od godziny 20-tej, ale o tym dam jeszcze Państwu znać w najbliższym nawiedzonym, albo na początku przyszłego tygodnia poinformuję na blogu i facebooku. Dwie godziny to już jest coś. Można wytworzyć pewien nastrój. Można zaprezentować muzykę szerokim obiektywem, albowiem jedna godzinka, bywa tylko naparstkiem w moim oceanie fascynacji i muzycznych propozycji. Najbardziej cierpi na tym moja żonka, która "bidulka" wozi mnie w tę i z powrotem w te czwartki. Prawda jest taka, że o 23-ciej pozostają już tylko nocne autobusy, więc jechać do radia na jedną godzinkę, by za dwie dychy po zagraniu kilku piosenek wracać do domu, to zdecydowanie nieekonomiczne. Tym bardziej, że za ową taryfę, przychodzi płacić nikomu innemu, a mnie. Wiem, że to nieco dziwnie brzmi, ale my pasjonaci, w tych wszystkich studenckich rozgłośniach, tworzymy całkiem za free. Co często spotyka się z ogólnym zdziwieniem, gdy na zadawane pytania "a ile ci tam płacą za te audycje w radio?", odpowiadam zgodnie z prawdą "nic!", dodając najczęściej, że to ja dopłacam do tych moich audycji - cotygodniowymi taryfowymi powrotami. Cztery razy w miesiącu po dwie dychy kurs. Rachunek prosty. Tak, tak, bo tego nie robi się dla zysku, dla kapuchy. To się nazywa pasja, powołanie, i tego nie przelicza się na pieniądze, jak to w dzisiejszym świecie utarło się czynić. Wiecie moi Drodzy, w większości radiowych rozgłośni, płaci się za audycje autorskie, bądź za jakąkolwiek inną robotę związaną z radiem, jednak rozgłośnie akademickie rządzą się innymi prawami. Te, zazwyczaj skupiają pasjonatów (a nie mikrofonowych pracowników), ale i oczywiście bywają i w nich typowe hieny również. Takie, co to potrzebują tylko papierek do podparcia CV i podtarcia później nim dupy, gdy okaże się, że w komisji weryfikacyjnej zasiądzie taka menda jak ja, która owemu "radiowcowi" powie "kolego drogi, nie cwaniakuj, przez życie, ot tak na łatwiznę, przejść się nie da". U mnie nie przeszedłby żaden przyszły muzyczny dziennikarzyna nie posiadający swoich płyt (przynajmniej skromnych kilkuset), książek i wbitej do łba wiedzy. A wiedzę najpełniejszymi garściami czerpie się właśnie z płyt. Których nie tylko się słucha, ale i skrupulatnie z nich wszystko wyczytuje. Po to są okładki, książeczki, itd..., a nie jakieś wykoślawione jutjuby, spotyfajty czy inne gówna. Przepraszam za mój język, za mój ton, ale tak właśnie myślę, od tego zresztą jest także ten blog, by nazywać rzeczy po imieniu. Tego nie napisze Wam żaden nieinternetowy publicysta, ponieważ nie wolno, nie wypada, nie przystoi. A ja mam gdzieś te wszystkie konwenanse i piszę jak jest.
Przechodząc jednak na grunt poprawności kulturalnej dodam jeszcze, iż słucham ostatnio poza samym rockiem, także dużo piosenek, które najczęściej polecam na fejsbooku. Oczywiście wklejając okładkę danego "bohatera", a także krótką notatkę "zachwalajkę", nie podpierając się jutjubowymi teledyskami, które są tylko świecidełkami dla oczu i nie kołyszą duszy. A ja zawsze powtarzam, że do muzyki potrzebne są uszy, nie oczy, czego wciąż tak bardzo wielu błędnie nie dostrzega.



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 

(4 godziny na żywo!!!)