środa, 21 sierpnia 2013

a w notatniku zapisano ...

Podobno wczorajszy występ Rogera Watersa na "Narodowym" okazał się scenicznym arcydziełem. Cóż ... , kolejny ważny koncert, na jaki nie dotarłem. Na pocieszenie mogę sobie zawsze obejrzeć w klaserze stary bilet z pierwszego warszawskiego show z 2002 roku. To był wspaniały wieczór, choć na pewno nie oprawiony tak spektakularnie jak "The Wall". Ale nie wszędzie i nie na wszystkim da się być. Pod koniec sierpnia ominie mnie jeszcze Mostly Autumn w Inowrocławiu, ale mój temperament do "jesiennych" ostudził się nieco po albumie "Passengers". Jakoś przestałem kochać ten zespół jak to było niegdyś. Wyjątkiem był album "Go Well Diamond Heart". Niezły, ale także daleki od dni chwały. Dlatego nie dążyłem za wszelką cenę do spotkania z Bryanem Joshem i jego kompanią. Choć zakładam, że koncert dadzą piękny, ponieważ koncerty rządzą się swoimi prawami. Poza tym, zawsze tam, gdzie nie ma mnie, odbywają się najlepsze koncerty. Bo ja tak mam. Może być pięć występów jakiś moich ulubieńców, ja będę na czterech z nich, a i tak znajdzie się taki co mi wmówi, że akurat na tym najlepszym nie byłem. To tylko moja osiedlowa znajoma (niegdyś o statucie koleżanki), tak z miesiąc temu mi powiedziała, podczas wspólnej tramwajowej podróży, że jak ona ze swym "mężem" jedzie kiedykolwiek na wczasy, to zawsze jest ładna pogoda. Chyba wedle zasady: głupi ma zawsze szczęście. Ale ta, to ma faktycznie jeszcze jakieś względy u Najwyższego, bo moglibyście się Państwo w polskim duchu pomodlić, by coś jej nie dopisało, a i tak cholera wróci uśmiechnięta i opalona. Szczególnie piękna dla swych równie "sympatycznych" koleżanek z pracy. Bo jak nie wejdzie pod słońce, to wciśnie się pod rury w solarium. Kilka dni temu miałem "przyjemność" ponownego z nią podróżowania (zawsze mnie dostrzeże na przystanku, nawet jeśli głowę schowam w beton), ponarzekałem sobie więc na klasę robotniczą, która to mi w wakacyjnym czasie spać nie pozwala, znęcając się wszelakimi maści wiertarkami, udarami czy młotkami. Okazało się, iż trafiłem nie pod ten adres, bo ta akurat popiera remonty, a jej mąż "złota rączka" właśnie niedawno także znęcał się nad swymi sąsiadami, i to przez dziewięć miesięcy! A my się potem Drodzy Państwo dziwimy, że tylu popierdolonych ludzi chodzi po tym świecie. Poprosiłem, idąc za ciosem, by "pozdrowiła" swego ogiera sadystę. Nie wiedząc czemu, nawet ładnie podziękowała, uśmiechając się przy okazji szeroko, swymi ceglastymi zębami.
Jak widzicie Państwo, tyle ciekawego u mnie, że nie muszę tutaj pochłaniać czasu i miejsca na opowieści z walk  polskich kiboli z muchos graciasami, prorokować miejsca Legii w Lidze Mistrzów, absorbować dymisją ministra Rostowskiego, niespokojnym Egiptem czy tradycyjną "wolnością słowa" w polskim kościele, w którym po raz kolejny zawrzało.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 

(4 godziny na żywo!!!)