czwartek, 3 października 2013

FIND ME - "Wings Of Love" - (2013) - , FERGIE FREDERIKSEN - "Any Given Moment" - (2013) - , ARC ANGEL - "Harlequins Of Light" - (2013) -

=================================
=================================


FIND ME - "Wings Of Love" - (FRONTIERS RECORDS) - ****

FERGIE FREDERIKSEN - "Any Given Moment" - (FRONTIERS RECORDS) - **** 1/2

ARC ANGEL - "Harlequins Of Light" - (FRONTIERS RECORDS) - ***3/4



Pod etykietą Frontiers Records kryją się przeważnie melodic rockowi wykonawcy, którzy pierwszą muzyczną młodość mają już jakby za sobą. A jednak ta włoska wytwórnia ma w swoich szeregach centralną figurę w postaci niejakiego Serafino Perugino - człowieka konsoleciarza i zarazem niesamowitego motywatora. To dzięki niemu wielu muzykom skazanym na emeryturę, z pozoru jesień życia zakwitła wiosennymi kwiatami. Proszę wziąć niemal dowolną płytę z tym neapolitańskim labelem, by się o tym przekonać.
Frontiers Records wydaje średnio po trzy/cztery nowe tytuły miesięcznie, z których większość można niemal w ciemno postawić na honorowym miejscu półki z płytami.

Jedną z najświeższych pozycji w firmowym katalogu Frontiers jest zupełnie nowy projekt o nazwie Find Me. Ten kanadyjsko-szwedzki duet, tworzą doświadczeni muzycy, a mianowicie wokalista Robbie Le Blanc - znany z grupy Blanc Faces, wspólnie prowadzonej z własnym bratem. Drugim zaś muzykiem w Find Me, jest kompozytor, producent i muzyk (perkusja, instrumenty klawiszowe) Daniel Flores - znany m.in z projektu The Murder Of My Sweet. Skład całości uzupełnia kilku muzyków sesyjnych, grając na pozostałych instrumentach - w tym aż 4 gitarzystów!.
Pełen bogactwa kompozytorskiego album powinien zadowolić nawet najbardziej wybrednych sympatyków gatunku. Swoje artystyczne trzy grosze dołożyli tutaj ludzie związani do tej pory z takimi grupami jak: Vega, Eclipse, W.E.T., Hardline czy Sunstorm. I to słychać.
Lekkość i przebojowość bijąca z tych dwunastu piosenek, powinna zadowolić entuzjastów grup pokroju: Foreigner, Giant, Survivor, wczesnego Bon Jovi czy zapomnianych już nieco Glass Tiger. I szczególnie uczepiłbym się tej ostatniej nazwy, albowiem wokalista Robbie LaBlanc, posiada bardzo podobną manierę i barwę głosu do Alana Frew - z tejże kanadyjskiej formacji.
Płyty słucha się dosłownie jednym tchem, a po kilku z nią obcowaniach, piosenki stają się bliskie niczym dobrzy starzy kompani.
Osobiście szczególnie polecam chwytliwe: "One Soul", "Wings Of Love", "Your Lips" czy "On The Outside". To tak na dobry początek, bo tak po prawdzie, to cała płyta nie posiada słabych punktów.

Idąc dalszym tropem tego lubianego przeze mnie włoskiego labelu, pragnę szczególnie polecić najnowszą płytę Fergiego Frederiksena. Ten były wokalista La Roux czy Toto (znany choćby z kapitalnego LP "Isolation", 1984), od jakiegoś czasu cierpi na nieodwracalną odmianę jakiegoś raczyska, a mimo tego nie poddaje się, i choć jego szanse na dłuższe życie już przy poprzedniej płycie "Happiness Is The Road" (2011) nie były zbyt wielkie, to jednak muzyk jawi się wielką pogodą ducha i nieustającą chęcią muzykowania. Mało tego, wciąż świetnie śpiewa, a i otacza się znakomitym sztabem muzyków oraz kompozytorów, złożonych już teraz w zasadzie tylko z samych przyjaciół. Każdy z nich zapragnął także dołożyć od siebie kompozytorską cegiełkę , dzięki czemu efekt finalny przechodzi najśmielsze oczekiwania. Choć największe słowa uznania należą się Alesssandro Del Vecchio. Muzyk ten (instrumenty klawiszowe, organy Hammonda) , a i zarazem kompozytor, namówił Frederiksena, by ten się nie poddawał, w chwili gdy tego dopadła choroba, a i zarazem obiecał wszelką pomoc przy nagrywaniu każdego nowego materiału. Dzięki czemu, mamy już drugi longplay z pięknymi rockowymi piosenkami, zamiast jakichkolwiek złych wieści. Ot, dowód na to, że wiara i miłość, są w stanie pokonać niejedną przeszkodę.
Na "Any Given Moment", jak nie trudno się domyślić, otrzymujemy muzykę Toto-podobną, pomimo iż w samej sesji nie uczestniczyli przecież dawni koledzy Frederiksena z Toto.
Już w pierwszym nagraniu "Last Battle Of My War", Frederiksen mocno akcentuje: "...toczę ostatnią bitwę w mej wojnie, dalej walczę, wciąż walczę..., nie ukrywam, że żyję dniem dzisiejszym tak, jakby jutra miało nie być,..., jestem i udowadniam, że trzymam życia flagę ku wygranej". Z kolei, w następnym "Let Go", w pewnej chwili padają słowa: "po prostu nie mogę odejść". Podobne myśli , pełne nadziei, wiary i woli życia, Frederiksen podkreślił także w innych kompozycjach, jak choćby w: "Times Will Change" czy "When The Battle Is Over".
Dzięki powyższemu, powstała płyta nie tylko do miłego posłuchania, ale i do przeczytania i zastanowienia się nad sensem życia. A ponadto, umacniająca wiarę w ludzi, w życie, w miłość, i we wszystko to, o czym często słyszymy , lecz nie zawsze wpuszczamy w czyn.
Za ciekawostką można uznać nową wersję piosenki "Angel Don't Cry". Pomimo innej aranżacji i nowego ducha, ta wspaniała niegdyś ozdoba LP "Isolation", tutaj także wypadła efektownie. Warto docenić świetną grę gitarzysty Davida Coyle'a, jak i Hammondowskie zagrywki samego Alessandro Del Vecchio.
To kolejna płyta nad którą czuwał wspomniany powyżej Serafino Perugino. Lecz tylko jako drugi producent, bowiem głównym pozostał przyjaciel Frederiksena, Alessandro Del Vecchio.

Kolejną płytą z tej samej wytwórni , na którą pragnę zwrócić Państwa uwagę, jest "Harlequins Of Light" - amerykańskiej grupy Arc Angel. Grupy , która płytowo zainicjowała się już w 1983 roku, jednak pomiędzy tamtą płytą, a wydaną właśnie, powstała po środku jeszcze tylko jedna "Tamorok" (2002) . I ta, zarazem środkowa, była troszkę inna od pozostałego dorobku grupy, zahaczając nieco o rejony muzyki kulturowo-etnicznej. Każda jednak miała ambicje art-rockowe, tyle że w amerykańskim słowa tego znaczeniu. Będąc bliżej pokrewnym grupom w rodzaju Styx, Gowan czy Kansas, aniżeli europejskim Genesis, Yes czy Pink Floyd. Podobnie miała się sprawa z innym tworem lidera Arc Angel, Jeffa Cannaty, jakim była całkiem w sumie niezła grupa o niewyszukanej nazwie Cannata. U nas do dzisiaj pozostająca niemal zupełnie nieznana. Tak po prawdzie, podobnie zresztą jak i samo Arc Angel.
Jeff Cannata, to bardzo utalentowana postać. Jest kompozytorem, producentem, a także perkusistą. Przede wszystkim. Jednak oprócz tego, artysta również nieźle śpiewa, a i z takim samym skutkiem grywa na gitarze.
Sympatykom melodyjnego hard rocka należy się przy okazji ważna informacja, otóż na debiutanckim longplayu Arc Angel, tych 30 lat temu, w chórkach podśpiewywał sam James Christian (znany wokalista grupy House Of Lords). Zresztą, Christian wspólnie występował jeszcze z Cannatą w grupie Jasper Wrath. Ale to już bardzo zamierzchłe czasy.
"Harlequins Of Light", także wypełniony jest na swój sposób melodyjnym rockiem, ale to taki rock o symfonicznym uniesieniu, opracowany co prawda głównie na gitary, instrumenty klawiszowe czy perkusję, jednak nie stroniący od (zaprogramowanych) symfonicznych motywów.
Całości słucha się jak concept albumu, który podany został w formie musicalowej, czy wręcz nawet jako swoistej rock opery. Natomiast przyjemna barwa głosu Jeffa Cannaty, nasuwa czasem skojarzenia z bardzo charakterystycznym śpiewem Larry'ego Gowana - dzisiaj już muzyka Styx, a do całkiem niedawna prowadzącego własną grupę, ochrzczoną po prostu jako Gowan. Polecam album "Lost Brotherhood" - z muzykami Rush (Alex Lifeson) czy King Crimson (Tony Levin).
Wszystkie obecne tu kompozycje stanowią za premierowy materiał, jedynie za wyjątkiem "Fortune Teller 2", którą to kompozycję w "części pierwszej" Jeff Cannata popełnił już nieco ponad ćwierć wieku temu. Było to jeszcze pod szyldem grupy Cannata, na albumie "Images Of Forever". Tak na marginesie, świetny to utwór i wyróżniający się fragment na albumie. Nie gorzej słucha się także tytułowego "Harlequins Of Light", "Voice Of Illuminati", "Through The Night" (tutaj pomyślałem nawet , że zaśpiewał to stricte Larry Gowan) czy "Diamonds And Gold".
Polecam na te utwory szczególnie zwrócić Państwa uwagę, chociaż najlepiej jest posłuchać wszystkiego jako zwartej całości.



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)