wtorek, 21 stycznia 2014

STEVE EARLE & THE DUKES (& DUCHESSES) - "The Low Highway" - (2013) -

STEVE EARLE & THE DUKES (& DUCHESSES) - "The Low Highway" - (NEW WEST RECORDS) -
***3/4

Steve Earle, to teksański wokalista, gitarzysta i zarazem kompozytor country-rockowy. Niezwykle ceniony w Ameryce. Nie jest być może gwiazdą na miarę Bruce'a Springsteena, ale z Bobem Segerem czy Johnem Mellencampem jest w stanie konkurować. A to, że nie jest jakimś tam przeciętniakiem, niech zaświadczy choćby fakt, iż po jego kompozycje sięgał sam Johnny Cash. Zresztą Earle i Cash mają kilka cech wspólnych, obaj kroczyli w swym życiu krętymi drogami, bywając także na jego dnie. Tacy artyści mają zawsze więcej do powiedzenia, gdyż takowe zawirowania jeszcze bardziej pobudzają ich wrażliwość.
Steve Earle, jako artysta doświadczony i zarazem spełniony, bardzo swobodnie porusza tematy nie dla wszystkich wygodne.
Album "The Low Highway" częstokroć roztacza ponure wizje współczesnej Ameryki. Ameryki bez perspektyw, Ameryki w wielu kwestiach patologicznej, mieniącej się przeważnie kolorami czerni i szarzyzny, aniżeli fałszywie wyeksponowanego różu.
Earle nigdy nie był grzecznym chłopakiem z sąsiedztwa. W jego muzyce silnie przywiązanej do tradycji country, nigdy nie brakowało rockowej zadziorności, co także tyczy się jego drugiego bardziej balladowego oblicza - pełnego goryczy i takiej pozytywnej złości. I to wszystko znajdziemy także na najnowszej płycie. A nie jest to żadna zbieranina skocznych salonowych potańcówek, tylko liryka podana smutnym i zabrudzonym głosem Earle'a, przy akompaniamencie jego gitary, mandoliny, banjo czy pianina, a także towarzyszącego mu kwintetu The Dukes - z sekcją rockową, a i także ze skrzypcami , bądź akordeonem...
Każdy utwór snuje osobliwą opowieść, lecz wszystko zgrabnie układa się w jedną całość. I tak dla przykładu, w otwierającej całość kompozycji tytułowej, maestro obwieszcza, że oto jutrzejsze tragiczne wiadomości, będą pochodzić z dzisiejszych zaniedbanych nieszczęść. W następnym dość motorycznym i jednostajnym "Calico County", opowiada o chłopaku z małego miasteczka, takiego bez perspektyw, którego ojciec codziennie do pracy wyrusza więziennym autobusem, a jego młodszy brat jest zwyczajnym złodziejaszkiem.
Nie brakuje także autoironi, jak w "After Mardi Gras" ("...widzisz ten cień na ścianie?, nie wyglądam na nim jak ja. To najsmutniejszy kształt jaki kiedykolwiek widziałem...").
Swoją złość za niespełnione obietnice tego świata, ujmująco wyraża w "21st Century Blues" ("...oto znalazłem się w 21-szym wieku, i muszę powiedzieć, że wcale nie jest tak fajnie jak być miało..., ....serce Ameryki płonie, nie ma miłości w tych histerycznych czasach, każdy żyje sam sobie, nikt nie myśli o innych...").
Polecam tę płytę wszystkim, nie tylko fanom country, czy country-rocka. Jest duża szansa, iż oprócz mądrości przekazu, spodobają się wszystkim nieprzekonanym do tego typu twórczości również piękne melodie, jak choćby skoczny i zabarwiony na >skrzypcowo< "Love's Gonna Blow My Way", czy wspomniana już powyżej żywa ballada "After Mardi Gras", ale i także nieco spokojniejsza od niej - akustyczna "Invisible", bądź utrzymana w Springsteen'owskim nastroju pieśń "Burnin' It Down".
Proszę sobie nie myśleć, że występują tutaj tylko utwory ponure i zgorzkniałe, fani tradycyjnego i bardziej skocznego country uśmiechną się zapewne przy rozbujanym "That All You Got?" - dzielnie wspomaganym przez skrzypce i akordeon.
Nie pragnę nikomu wmawiać, że to najlepsza płyta Earla, gdyż na pewno taką nie jest, ale grzechem byłoby przejść obok niej obojętnie.


Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"