czwartek, 29 maja 2014

EMBRACE - "Embrace" - (2014) -

EMBRACE - "Embrace" - (COOKING VINYL) -
****

Danny McNamara (zespołowy wokalista) jakiś czas temu zapewniał, że na najnowszym albumie Embrace, muzycy zaprezentują się ze świeżością bliską ich debiutowi (LP "The Good Will Out" z 1998 roku). Tamten album był w swoim czasie sporą sensacją na Wyspach i nie tylko, zbierając mnóstwo pochlebstw, a i przy okazji pokrywając się ostatecznie Platyną. Osobiście jednak uważam dwa następne dzieła ("Drawn From Memory" , z naciskiem na "If You've Never Been") za nieco lepsze, ale to już tylko moja skromna opinia.
Kilka lat temu pojawiła się informacja o wskrzeszeniu Embrace, jednak później na długo zapanowała cisza, więc potraktowałem całą sprawę jako plotkę. Teraz okazało się, że grupa cały czas gdzieś tam w zaciszu ambitnie pracowała, czego efektem ta oto właśnie płyta - zatytułowana po prostu jako "Embrace".
Materiał na nią powstawał od 2011 roku, aż po teraz, z kolei muzycy w jednym z wywiadów zapewniali, iż zależało im na doskonałym finalnym wyniku, przez co nie mieli ochoty ani trochę się spieszyć. I co z tego wyszło? Wydaje się, że nie ma zaskoczeń. To wciąż bardzo melodyjne i chóralne piosenki, nierzadko o stadionowej mocy. Czasem witalne i w duchu pokrzepiające, innym razem niespieszne i melancholijne. Dokładnie takie jak na wcześniejszych pięciu albumach, tyle że podane bardziej nowocześnie, co w zasadzie nikogo dziwić nie powinno. Mogą je polubić entuzjaści współczesnego oblicza U2, albo tego jeszcze do niedawna przebojowego kierunku Coldplay, czy pełnego mocy melancholijnego, lecz w sumie zdecydowanie stadionowego uwodzenia Toma Chaplina z grupy Keane. Co prawda Danny McNamara bywa bardziej mroczny, ale w tamtej części świata dobrze wszystkim robi dokładanie do zgrabnych melodii szczypty posępności spod znaku Iana Curtisa. Choć w tym miejscu od razu zapewnię, iż Embrace nie mają niczego wspólnego z graniem pod Joy Division.
Na "Embrace" grupa jawi się jako typowo gitarowa, jednak nie unika także kontaktów z elektroniką, a i również stosuje gdzieniegdzie pełne rozmachu aranżacje smyczkowe.
O przebojowym charakterze albumu przekonują nas choćby otwierające całość trzy dynamiczne piosenki: "Protection", "In The End" oraz "Refugees". Każda nosi znamiona przebojowości, a to że na singla wybrano ostatnią z nich, było chyba jedynie kwestią kaprysu samego ich promotora. Podobnie sprawa się przedstawia z takim "Follow You Home", czy utrzymanym troszkę w klimacie roztańczonego U2 "Quarters", bądź z lekka nerwowym i podgorączkowym "Self Attack Mechanism". Największym atutem grupy zawsze były i chyba nadal pozostaną piosenki pełna ciepła, czy wręcz pewnego romantycznego uniesienia, jak: "I Run", "At Once" , a także niesamowity absolutnie genialny finał "A Thief On My Island". Po takim utworze nie dziwię się Chrisowi Martinowi z Coldplay, że jest ich fanem.
Wydaje się, że głos Danny'ego został stworzony do śpiewania właśnie tego typu rzeczy. Ach, gdyby on i jego koledzy zechcieli niegdyś nagrać całą taką płytę .... Zresztą, w takich nieco drapieżniejszych balladach , typu "The Devil Looks After His Own", Embrace także wypadają bardzo przekonująco. To taki utwór z gatunku tych, co na długo pozostają w pamięci.
Nie sądzę jednak po wysłuchaniu całości, by Brytyjczycy czymkolwiek nas tutaj zaskoczyli, ale na pewno pokazali wielką klasę. Udowodnili "kilku" ambitnym, lecz może nie tak jak oni utalentowanym młodziakom, jak należy ten rodzaj sztuki uprawiać. Nagrali płytę połowicznie wręcz cudowną, nie dając przy tym plamy pozostałym troszkę zwyczajniejszym piosenkom. Najważniejsze, że w ogóle powrócili, z czego naprawdę bardzo się cieszę.


Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP