środa, 2 lipca 2014

NAZARETH - "Rock'n'Roll Telephone" - (2014) -

NAZARETH
"Rock'n'Roll Telephone" - (UNION SQUARE MUSIC) -
***1/2


Wszystko wskazuje , że będzie to ostatni album Nazareth z głosem Dana McCafferty'ego. Choroba płuc, która ciągnie się za artystą od kilku lat, nie pozwala mu kontynuować muzycznej kariery. Pamiętam jak była powodem odwołanego koncertu w moim Poznaniu, a gdy po kilku miesiącach zespół w komplecie jednak zameldował się na deskach klubu "Eskulap", a Dan McCafferty nawet zaśpiewał doskonale, to jednak co pewien czas zmuszony był korzystać z podręcznego inhalatora. Sam występ, także mocno został okrojony z zaplanowanego wcześniej obszerniejszego repertuaru.
Nazareth od pewnego czasu działają już z nowym wokalistą - Lintonem Osbornem, na razie ograniczając się w tym składzie jedynie do samego koncertowania. Ostatnia studyjna sesja dokonana została jeszcze ze starym kompanem McCaffertym. Wierzyć się nie chce, że to cudowne gardło przymusowo wędruje na emeryturę. Tym bardziej, że jego głos na "Rock'n'Roll Telephone" brzmi po prostu fantastycznie. Zupełnie jakby nie było żadnej czasowej różnicy pomiędzy płytami "Rampant", "Hair Of The Dog" a tą najnowszą. Mało tego, jego zespołowi koledzy wielokroć grają ostrzej, niż klasyczny Nazareth, bo przecież każdy kto zna twórczość zespołu, pamięta przecież , że poza kilkoma zdecydowanie "hałaśliwymi" płytami, na pozostałych bywało już różnie. Czasem trzy/cztery mocne numery, a reszta bywała osadzona w średnich, bądź wolniejszych tempach. Na "Rock'n'Roll Telephone" przeważnie rządzi solidny podmetalizowany rock'n'roll. Zresztą, tytuł zobowiązuje. Choć sam ten właśnie utwór nie traktuje o rozkoszach szaleńczego r'n'rollowego życia, a raczej jest rodzajem swoistej refleksji nad czymś utraconym, co nie pozwala normalnie funkcjonować ("nie wiem, gdzie jestem i jaki mamy dzień, zgubiłem zegarek i telefon, nie mam pieniędzy - zostałem wyrzucony z obiegu, nie dostając żadnej alternatywy. Potrzebuję r'n'rollowego telefonu, abym mógł zadzwonić do domu i przestać się czuć samotnym...")
W zasadzie, każda piosenka traktuje tutaj o czymś istotnym, skończyły się czasy komponowania tekstu jako wypełniacza dla melodii i grupie bardzo zależy, by to szczególnie podkreślić, skoro pod każdym tekstem znajdujemy dodatkowo krótkie zespołowe adnotacje.
Przyznam, iż nie od razu polubiłem te płytę. Wciąż zresztą nie do końca jestem z niej zadowolony, jednak już po wielu przesłuchaniach, z coraz to większą chęcią do niej powracam. Najchętniej słucham tych wszystkich melodyjnych i energetycznych "łomotów", jak fantastyczne: "Boom Boom Bang" (wciągający niczym rzeczny wir, no i jeszcze ta niesamowicie fajna funky'ująca gitara - gdzieś tam pod koniec...) oraz "Rock'n'Roll Telephone", ale i także bardzo udanych pozostałych kompozycji, w tym: walcowatego "One Set Of Bones", przebojowego "Speakasy" czy typowo hard rockowe "God Of The Mountain", "Not Today" oraz "Punch A Hole In The Sky".
Duże wrażenie robi także dynamiczna akustyczna pieśń "Back 2B4", traktująca o niemożliwości powrotu do tego co już było. McCafferty odnosi to do własnego zdrowia, które przeminęło bezpowrotnie, choć przecież na szczęście nie kończy jego życia.
Trochę mniej kocham takie samplowano-funky'ujące rytmy jak "Long Long Time", ale to przecież detale jak na taki zespół, któremu należą się zresztą brawa za chęć poeksperymentowania.
Po odejściu McCafferty'ego z oryginalnego i klasycznego składu Nazareth, pozostaje w nim tylko zasłużony basista Pete Agnew, który wraz z synem Lee (grającym na perkusji) i sprawnym gitarzystą Jimmy'im Murrisonem, staną z nowym wokalistą Osbornem przed trudnym zadaniem niezatopienia tej zasłużonej łodzi, która jak ta płyta pokazuje, wciąż może dryfować po morzach i oceanach.

P.S. 1 Bardzo chętnie za rok, może dwa, dołożę do ogólnej oceny jeszcze jakieś pół gwiazdki, bądź więcej...

P.S. 2 Przygoda z najnowszym Nazareth potrwa nieco dłuższą chwilę jeśli sięgniemy po limitowaną 2-płytową edycję tego albumu. O ile spośród siedmiu nagrań, aż pięć, to znane kompozycje zarejestrowane w wersjach koncertowych (m.in. "Big Boy", "Sunshine" czy "Expect No Mercy"), o tyle otwierające całość dwie pierwsze studyjne, stanowią za cenny suplement do 11-utworowego podstawowego zbioru. "Just A Ride" oraz "Wanna Feel Good?" - obie z pazurem - pierwsza bardziej mroczna, niemal Sabbathowska, szczególnie z uwagi na brzmienie gitary Murrisona, druga boogie-bluesująca i świetnie nadająca się na koncertowe deski.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP