wtorek, 12 sierpnia 2014

wspomnienie z warszawskiego koncertu Pendragon w 1994 r. + fotka biletu

Pragnę dorzucić fotkę biletu z koncertu Pendragon do mego wczorajszego wpisu związanego z 20-leciem Nawiedzonego Studia.
Koncertu, z którego później zdana relacja na antenie zapoczątkowała moje "Aferowanie". Należy się jednak słówko wyjaśnienia, otóż z biletu jasno wynika, że jako pierwsza zagrała grupa Collage. Nic z tego, Collage wówczas zabrakło z powodu nagrywania płyty za granicą, a w ich miejsce pojawiła się grupa (także polska, a nawet także warszawska) Talath Dirnen.
W swoim koncertowym albumie zapisałem (na potrzebę własną) relację z tamtego wydarzenia.
Wiem, że to nieskromne cytować samego siebie, no ale jakby nie mam innego wyjścia.
Nie wszystko nadaje się do przytoczenia, ale co możliwe ..... Wstyd mi trochę za mój ówczesny styl, jednak niczego postanowiłem nie zmieniać, więc przepisuję jak leci:

"Koncert rozpoczął się około 19.30. Talath Dirnen - młody zespół, podobno opiekunowie Collage, tzn.odwrotnie. Trzech chłopaków i basistka. Grali bardzo sprawnie, czasem przypominając Collage, nawet mieli zaszczyt bisować, co zresztą wprowadziło ich w niezłe zakłopotanie, ponieważ nie liczyli się z takim zaszczytem, ponieważ nie mieli przygotowanego żadnego utworu na bis i zagrali jeszcze raz któryś z wcześniej już zaprezentowanych.
Chwila przerwy na papierosa lub piwo. I oto Ulysses, którego znałem tylko z dwóch audycji Tomka Beksińskiego. W radio podobali mi się średnio, za to na koncercie mnie zatkało. Byli fantastyczni. Grali tak pięknie i uczuciowo, będąc przy tym niesamowicie pogodnymi, że serce zaczęło bić szybciej. Tomek Beksiński jak zdążyłem zauważyć przeżywał ich występ ogromnie. Spodobali się bardzo i oczywiście również bisowali.
Znów przerwa kilkunastominutowa i zaczęło się - Pendragon. Jestem przekonany zewnętrznie i duchowo, że to jeden z największych zespołów jakie istnieją, w każdym razie dla mnie nr 1. Zagrali cudownie wszystko co znałem i co nie. Była prawie cała "The Window Of Life", połowa "Kowtow", trochę z "Jewel" i tylko jeden utwór z "The World". I kilka rzeczy mi nie znanych.
Relację opisuję dzień po koncercie na gorąco, żeby niczego nie zapomnieć, ale dokończę ją jak otrzymam obiecane zdjęcia od Tomka, który był na koncercie ze swoją dziewczyną (to chodzi o innego Tomka, nie T.Beksińskiego - przyp.A.M.)"

Koncert odbył się w klubie "Stodoła", 8 maja 1994 roku, a bilet kosztował 175.000 zł, czyli mówiąc językiem dzisiejszym 17,50 zł

Do albumu wkleiłem jeszcze recenzję z jakiejś warszawskiej codziennej gazety. Nie pamiętam już z jakiej. Autor podpisał się jako Igan.
Rozpoczynała się tak: "Mimo, że na koncert grupy Pendragon przyszło do Stodoły 10 razy mniej osób niż na odbywający się równolegle występ grupy Hey, atmosfera była równie gorąca. Zespół dał znakomity, ponad dwugodzinny występ, zakończony trzykrotnym wyjściem na bis ...."
Końcówka recenzji przedstawiała się następująco: ".... potem było już tylko: do widzenia Warszawo, wrócimy niebawem. Oby, bo ta muzyka, choć nie tak popularna jak inne gatunki, potrafi oczarować każdego. Szczególnie ta, grana przez Pendragon".
Pięknie prawda?


Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP