wtorek, 7 października 2014

JOE BONAMASSA - Different Shades Of Blue - (2014) -

===============================

JOE BONAMASSA
"Different Shades Of Blue"
(PROVOGUE / MASCOT)
***

Ostatnie płyty Joe Bonamassy były "niebezpiecznie" udane, zaczynałem się więc trochę obawiać co to będzie jeśli artysta ambicjonalnie zapragnie przeskakiwać samego siebie. Coraz to większy rozmach, i wcale nie tylko kompozycyjny, ale i przepych w doborze gości, powoli tworzyły wokół mistrza otoczkę gigantomanii. Płyta "Driving Towards The Daylight" nasączona energią, a i kapitalnymi kompozycjami, była jedną z moich ulubienic 2012 roku. Po niej mógł przyjść już tylko atak serca, albo powrót do rzetelnie zagranego bluesa, z ledwie odrobiną szaleństwa, tylko po to, by nie wypalić pełni talentu na tak wczesnym etapie kariery. O ile tak można rzec. W końcu mówimy o muzyku, który ma na koncie już blisko tuzin albumów, że koncertowych nie zliczę.
Pragnę zatem wszystkich uspokoić - tym razem jest normalnie. "Different Shades Of Blue" jest na szczęście dobrą, nie przebijającą ostatnich dwóch długograjów płytą. Bonamassie utkała się kolekcja przyzwoitych bluesów, rhythm'n'bluesów, ballad czy rock'n'rolli - tylko tyle i aż tyle. Nie ma też tylu elektryzujących gości, którzy przyciągali szczególną ciekawość fanów, niczym światło ćmy. Choć trudno nie dostrzec obecności znakomitego perkusisty Lenny'ego Castro czy giganta Jeffa Bovy - zajmującego się oprawą smyczkową (niemal jak zawsze). Nie zmienił się również producent - Kevin Shirley, za to Bonamassa poprosił o kompozycyjną współpracę country'owego Kalifornijczyka Jamesa House'a jak i Jerry'ego Flowersa - muzyka, który choćby zaśpiewał chórki u mego pupilka Meat Loafa na jego jak dotąd ostatnim albumie "Hell in a Handbasket".
Całość otwiera jedyny w tym zestawie cover - hendrixowski i ledwie ponad minutowy "Hey Baby (New Rising Sun)" - stanowiący raczej za intro, a i przy okazji będący wyrazem hołdu Bonamassy w kierunku swego mistrza. Zaraz po nim następuje singlowy "Oh Beautiful !". Także utrzymany nieco w duchu Hendrixa, choć bardziej pasujący do stylistyki Deep Purple czy UFO. Nie powiem, ładny kawałek, ale czy posiadający znamiona przeboju? To już o wiele bardziej postawiłbym na następny w kolejności "Love Ain't A Love Song" - ze świetnym refrenem, do którego prowadzi bluesująco-funky'ująca zwrotka, podszyta efektowną partią dęciaków. No i tutaj Bonamassa gra o wiele fajniejszą solówkę. To właśnie na ten numer postawiłbym w promowaniu tego albumu.
Dęciaków na "Different ..." jest niemal cała masa, co dodaje takiego efektownego retro klimatu, przywołującego dawne czasy Raya Charlesa, bądź bardziej współczesne, jak te u Joe Cockera. W takiej otoczce miło sączy się dobra połowa albumu, przykładem choćby utwory: "Living On The Moon", "I Gave Up Everything For You, 'Cept The Blues", "Trouble Town" czy "Heartache Follows Wherever I Go".
Urzekająco jawi się finałowa ballada "So, What Would I Do", gdzie gitara naszego bohatera staje w tylnym rzędzie orkiestry, ustępując miejsca fortepianowi, smyczkom i organom. Inna sprawa, że posiadający na co dzień przeciętne warunki wokalne Bonamassa, śpiewa tutaj z wielkim zaangażowaniem, choć nie ma co ukrywać, iż to numer stworzony pod barwę głosów Raya Charlesa, Joe Cockera, bądź nawet Michaela Boltona.
Mnie osobiście najbardziej spodobały się wspomniany już powyżej "Love Ain't A Love Song", ponadto na pół-balladowy i tytułowy zarazem "Different Shades Of Blue", jak i także ballada, lecz taka podszyta metalową mocą "Never Give All Your Heart".
Na pewno wszystko jest tutaj na swoim miejscu, świetny lider, nie gorsza sekcja, fajne rytmy, przejścia czy aranżacje, całość na najwyższym poziomie wykonawczym, jedynie można się z lekka skrzywić, iż tym razem zabrakło weny do stworzenia troszkę ciekawszych i chwytliwszych kompozycji.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP