środa, 1 kwietnia 2015

EUROPE - "War Of Kings" - (2015) -



EUROPE
"War Of Kings" - (UDR) - 
****3/4


Europe zaczynali od metalu w duchu New Wave Of British Heavy Metal, później polakierowali włosy i uprawiali świetne komercyjne heavy, by po dłuższej przerwie powrócić w zmienionym obliczu - nieco brudniejszym, bluesującym, choć wciąż będącym jak najbardziej tym metalowym.
Właśnie wydana "War Of Kings" to szczególnie udana propozycja "nowego" Europe, choć poprzednia płyta "Bag Of Bones", także była niczego sobie. Myślę, że zasługą tego, stały się nie tylko same wyborne kompozycje, ale i rola trafnych producentów, którzy wycisnęli maksimum możliwości z grupy na dany moment. Po Kevinie Shirleyu (tym od Joe Bonamassy, Journey czy Iron Maiden), teraz za sterami konsolety zadiadł Dave Cobb (znany ze współpracy choćby z Shooterem Jenningsem - synem wielkiego Waylona). I choć "War Of Kings" ni trochę nie pobrzmiewa z tego powodu country- czy southern rockiem, to jawi się niczym rasowa klasyczna rock/metalowa płyta. Mamy na niej wszystko czego dusza zapragnie - i przyprawione bluesem obłędnie piękne ballady ("Praise You" oraz "Angels (With Broken Hearts)", a i także instrumentalny melancholijny "Vasastan", którego nie powstydziliby się nawet mistrzowie progresywnego rocka, w osobach: Andy'ego Latimera, Steve'a Rothery czy Steve'a Hacketta. Ponad te, otrzymujemy całe mnóstwo fantastycznych, zadziornych, dynamicznych i o wspaniałych melodiach piosenek, co ciężki i niemal Sabbathowski "Nothin' To Ya", bądź w klimacie współczesnych Deep Purple "California 405", a na wieczysty przebój wyrasta nam tutaj 3-minutowy "Days Of Rock'n'Roll" - z chwytliwym i zarazem prostym gitarowym motywem, który utrwala się już po pierwszym "wejrzeniu". Równie porywająco prezentuje się podniosły "Children Of The Mind", czy z lekka orientalizujący "Rainbow Bridge".
Niesamowite jak ten niemłody już Joey Tempest śpiewa. Jego krystaliczna i nietłukąca się w latach 80-tych barwa głosu, przeobraziła się z czasem w kaktusowe kolce, a co istotne, to wciąż ten sam rozpoznawalny Joey.
Proszę posłuchać co ten facet robi z gardłem w "Light It Up" lub "Hole In My Pocket".
Niech się zawstydzą ci, którzy w Europe zwątpili, bądź z jakiś dziwnych powodów nigdy nie uwierzyli. "War Of Kings" spogląda teraz na nich z wysoka - z całym swoim majestatem. Niech niewierni Tomasze proszą o wybaczenie, a będzie im odpuszczone.
Ta płyta nieźle da po nosie wszystkim tym, dla których nazwa grupy odwiecznie kojarzy się jedynie z nieśmiertelnym (jakby nie mówić) "The Final Countdown". Najnowsi Europe grają z pewnością własnej wartości a i zasłużoną dumą. Jak na prawdziwych klasyków rocka przystało.
Kolejny znakomity album Szwedów. Kto wie, być może nawet spośród wszystkich ich ostatnich - najlepszy.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP