niedziela, 26 kwietnia 2015

KENNY WAYNE SHEPHERD BAND "A Little Something From The Road, Vol. 1" - (2015) - / JOE BONAMASSA "Record Store Day Exclusive Pressing" - (2015) - wydawnictwa z okazji RECORD STORE DAY



===========================
===========================


KENNY WAYNE SHEPHERD BAND
"A Little Something From The Road, Vol. 1" - (KWS MUSIC / PROVOGUE) -
*****


JOE BONAMASSA
"Record Store Day Exclusive Pressing" - (J&R ADVENTURES / PROVOGUE) -
***


Życie kolekcjonera nie jest łatwe. Poza zaplanowanymi tytułami, musi ten jeszcze trzymać rękę na pulsie względem wszelakich niespodzianek, jak choćby te, coroczne z Record Store Day.
Dopiero pisałem o wybornej mini płycie The Waterboys - z bluesem w tytule, teraz za to o bluesowych tytułach sensu stricto.
18 kwietnia br., trafiła do sprzedaży koncertowa (niespełna półgodzinna) płyta Kenny'ego Wayne Shepherda. Album sprzedawano w hurtowniach konkretnie tylko tego jednego dnia, więc należało się pospieszyć. Miała to być ledwie ciekawostka, a wyszedł kawał kapitalnego grania na żywo. Z żalem, że skrojono go tylko tyle. Materiał został zarejestrowany na deskach teatru w New Brunswick , w New Jersey, a pochodzi on z ostatniej trasy Shepherda i jego grupy, promującej świetny ub.roczny  longplay "Goin' Home".
Wyciągnięto z niego niemal to, co najlepsze. Pierwszą stronę zajmują autentycznie porywające i rewelacyjne zarazem wersje "Looking Back" (Johnny'ego "Guitar" Watsona), "House Is Rockin' " (Steviego Ray Vaughana) oraz "You Can't Judge A Book By The Cover" (Williego Dixona, choć to właśnie wersja Bo Diddleya zafascynowała sobą niegdyś Kenny'ego). To tylko nieco ponad 11 minut, a proszę wierzyć, przelatuje jeszcze szybciej. Całość nosi entuzjastyczny charakter i zagrana została z rock'n'rollową mocą. Wszystkie trzy kompozycje znajdziemy w nieodstępujących zbytnio wersjach studyjnych na wspomnianym już albumie "Goin' Home", a jednak na żywo, niosą ze sobą pewien smaczek i błysk autentyczności. Podobnie jest z 17-minutową stroną B, na której grupa przedstawiła dwie kompozycje zwarte w jedną całość. Są to "Woke Up This Morning" (z repertuaru B.B.Kinga) oraz mocno rozbudowana w
stosunku do pierwowzoru "You Done Lost Your Good Thing Now" (także zresztą spod pióra B.B.Kinga), którą to w wersji Shepherda również poznaliśmy na albumie "Goin' Home". Wersja koncertowa z New Jersey warta jest dosłownie każdych pieniędzy. Można ją podsumować słowami: szyk i elegancja, w połączeniu z wysmakowaną wirtuozerią. Proszę posłuchać jak na pianinie przebiera Riley Osbourn. Fani mistrzów pokroju Memphis Slima czy Raya Charlesa, będą wniebowzięci. W dalszej części kompozycji Noah Hunt przeniesie nas swym wokalem do gitarowego solo Shepherda, takiego leniwego i spowolnionego w stylu natchnionego Mayalla, Claptona czy B.B.Kinga. Czysty obłęd i zarazem kawał fantastycznego bluesowego grania. Nie trudno się domyślić, że pod koniec numeru cały band wręcz eksploduje. Ach, szkoda, że nie pokuszono się o wydanie większych rozmiarów tego przedstawienia. Byłby to jeden z najlepszych blues-rockowych koncertów nie tylko lat ostatnich, ale w ogóle. Dodam jeszcze na koniec, że techniczna jakość stoi na najwyższym poziomie, także nie jest to żaden bootleg, gdyby ktoś miał czasem jakieś wątpliwości.
Na tym tle, inny bardziej znany przedstawiciel tego muzycznego gatunku - Joe Bonamassa, nie popisał się zbytnio. Można by rzec, że albo on, albo wytwórnia Provogue, poszli na dużą łatwiznę myśląc, że nazwisko zrobi swoje i cokolwiek się pod jego skrzydełka zapakuje, to i tak fani łykną bez popitki. Zamiast więc wydać coś podobnie ekscytującego na szlachetne święto Record Store Day co jego kumpel po fachu Kenny Wayne Shepherd, to zmarnował przynajmniej połowę surowca, niepotrzebnie na całej stronie A zamieszczając dobrze już wszystkim znane utwory z wydanych wcześniej płyt. A konkretnie: "Ball Peen Hammer" (cover młodo zmarłego Chrisa Whitleya, który Bonamassa przedstawił na LP "Sloe Gin"), króciutki akustyczny "Jelly Roll" (z rep. folk-ballado-rockowego Johna Martyna, także ze wspomnianego już "Sloe Gin"), ponadto "Love Ain't A Love Song" (jeden z najbardziej przebojowych kawałków ostatniego i ub.rocznego LP "Different Shades Of Blue") oraz koncertową wersję z murów Opery Wiedeńskiej kompozycji "Woke Up Dreaming" (także już w tej samej wersji wcześniej opublikowanej),
której studyjny odpowiednik pojawił się na trzecim longu "Blues Deluxe". Ta strona nie wnosi nic zaskakującego, jedynie strona B, gdzie dokładnie te same kompozycje, a nawet w identycznej kolejności podano w koncertowych wersjach akustycznych, choć wydawca płyty nie pokusił się o podanie ich miejsca, ni czasu realizacji.
Nie do końca pojmuję repertuarowy dobór tego mini albumu, także jak w przypadku Shepherda - niespełna półgodzinnego. Nie są to ani jakieś szczególnej mocy kompozycje, wyjęte z bogatych zasobów artysty, ani też żadne przeboje, gdyby już taką miarą je rozpatrywać. Odnoszę wrażenie odstawienia swego rodzaju fuszery oraz ładnego ich opakowania. Okładka rzeczywiście jawi się całkiem zgrabnie. Dodam jeszcze, że akustyczne wersje tych piosenek nie elektryzują jakoś szczególnie i na pewno nie biją oryginałów w żadnym stopniu, a stanowią jedynie za ciekawostkę dla najbardziej oddanych fanów Bonamassy. Ale czy niespodziankę sporego kalibru? - to już pozostawiam Państwa ocenie.



Andrzej Masłowski


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00