środa, 20 maja 2015

konfidenci

Zastanawiałem się; napisać, nie napisać? A napiszę! Na samym początku założyłem sobie, że po to jest ten blog, bym pisał o tym, co mi leży na wątrobie.
Wciąż ponoszę konsekwencje mego wystąpienia sprzed półtora tygodnia. Nie będzie mnie zatem jeszcze w najbliższą niedzielę. N. Studio jednak wciąż działa i nadaje. Ponownie spotkacie się Państwo z Maćkiem Madejskim i Krzyśkiem Piechotą. I będzie znakomicie, o czym jestem przekonany.
Będę powracać okazjonalnie do polityki - przy każdych wyborach. Obiecuję. Szczególnie tym, których to irytuje i na tym tle mnie moralizują. Bo taki jestem! Oczywiście, położę starania na język parlamentarny i ogólny savoir vivre. Bez nazwisk i wyzwisk, ale żaden kabel mi gęby nie uciszy. Tu szczególne słowa "podzięki" dla dwóch panów. Przy jednym ugryzę się w język, lecz drugiego maila Państwu właśnie wklejam. Tym bardziej, że ów osobnik już do mnie kilka miesięcy temu napisał i wówczas także nie podpisał się z imienia i nazwiska. Napisał jeden raz, choć twierdzi, że było takich okazji już kilka. To oczywiście nie jest żaden Słuchacz, tylko tropiciel i donosiciel.

Poniższego maila wysłał zatem niejaki i nijaki zarazem babeo. Oczywiście nie do mnie, choć jego kopię raczył mi pan babeo przesłać.
A czytamy w nim:

"Witam serdecznie,

pisze do Państwa jako Wasz słuchacz od końca lat 90-tych. Słuchacz stały, w którym w końcu coś pękło, a mianowicie nie mogę już wytrzymać, powiem więcej wymiotuję przy mojej ulubionej audycji jaką jest Nawiedzone studio. Ile można? Ile można Panie Andrzeju? Ile można mieszać muzykę z polityką? Dlaczego zachowuje się Pan jak Kukiz, którego tak Pan krytykuje? Dlaczego wylewa Pan na każdym kroku swój jad na główną partię opozycyjną?

Nie obchodzi mnie kogo Pan popiera (choć oczywiście musiał się Pan pochwalić). Jak chce polityki wybieram inne audycje niż Pana.

Jak zapewne Pan widzi, mejl został wysłany na dwa adresy, gdyż to ostatnia deska ratunku.
Prowadziłem wcześniej korespondencje z Panem, ale nie przyniosło to efektu, a nawet w ostatnim czasie się nasiliło.

Powiem, że już kilkanaście lat temu skończyłem Politechnikę i coraz mi dalej do radia studenckiego i pewnie r ezygnuję, ale po raz ostatni zaapeluję: Panie Andrzeju, niech Pan nie zniechęca do siebie ludzi polityką , niech dalej przekazuje Pan swą olbrzymią wiedzę muzyczną innym, ale o polityce proszę proszę mniej, dużo mniej, a najlepiej w ogóle.

Z poprzednich mejli wyszło, że jest Pan bardzo pewny siebie, powiedziałbym że wręcz buńczuczny, dlatego wątpię że nastąpi jakaś zmiana, ale chcę być fair wobec siebie, że zrobiłem wszystko co się dało.

Pozdrawiam
Były student PP, obecny słuchacz RA
babeo"


Pan babeo wysłał mi kopię maila z pewnym poślizgiem rzecz jasna.

To niesłychane, że po 21 latach, tak ciężko się doprosić o słowa uznania, natomiast donosicielstwo co widać, ma się doskonale.
Nie pamiętam, bym za to wszystko co zrobiłem, otrzymał kiedykolwiek wieść, że ktoś mnie głaszcze lub pieści za włożone serce i miłość do muzyki. Smutne to. Rzecz jasna, nigdy nie liczyłem na laury, ale na kilka miłych słów w ciągu Bożego roku, jak najbardziej. Bo to jedyna zapłata na jakiej mi tak naprawdę zależy. I jedyna, jaką mogę otrzymywać.
Babeo, to jakiś zwykły tchórz. Wstyd mi za niego, ponieważ bywa w naszym gronie. Wypraszać go nie będę, ponieważ nie wypada, po prostu nie zaproponuję mu już następnej herbaty.


Andrzej Masłowski



P.S. Niektórzy tzw. "niesłuchacze" podpytują mnie, a co się stało? Bo chcą wiedzieć. Nie słuchali, nie słuchają, ale wiedzieć chcą. Sensacja! Masłowskiego zawiesili. No i dobrze. Należało się. A co do sensacji, w telewizji TVN poranek nazywa się "wstajesz i wiesz", parafrazując to na mój grunt wychodzi, że niedzielno-poniedziałkowa wieczoro-noc, stoi hasłem: "nie śpisz i wiesz".