wtorek, 6 października 2015

narzekactwo

Tak słucham tych wszystkich narzekaczy i mdli mnie. Czy to już musi być tradycją, że gdy wielcy artyści wydają albumy, to trzeba je upodlić dla zasady, bez względu na ich zawartość? W ubiegłym roku powyłazili, niczym szczury z kanałów, sami spece od Pink Floyd, którzy jeszcze na dobre nie posłuchali "The Endless River", a już wszystko wiedzieli najlepiej. Teraz to samo, tyle, że z solowym Gilmourem. Choćby nie wiadomo jak piękna była to muzyka, to taki jeden z drugim mądralińscy wiedzą, że na pewno kiepska. A jaka miała być? Klubowa, hip-hopowa, czy jakie inne gówno r&b? Szkoda, że dla tych wszystkich patafianów David Gilmour naprawdę nie nagrał jakiegoś trzmiela, bo wówczas owi znawcy odpadliby (zasłużenie!) na skręt kiszek.
Jestem głęboko przekonany, że już na samą wieść o "Rattle That Lock", te wszystkie drętwe gryzipióry, no i rzecz jasna tym podobni, zachodzili w głowę, jak zgnoić nowe kawałki byłego PinkFloydowca, aby zrobić to najlepiej i błysnąć w światku dziennikarskim jako kulturowy erudyta. Pomyślcie Państwo tylko, jakimi to cieniasami stają się w ich oczach (i fanów tych pismaków) wszyscy, którzy z namaszczeniem przeżywają każdą nutę z "The Endless River", bądź "Rattle That Lock". W tych dzisiejszych durnych czasach bywa się dopiero Kimś, jeśli koniecznie myślimy pod górkę. Serce podpowiada "tak", lecz trzeba pod prąd, wówczas jesteśmy lepsi.
Zawsze powtarzam; najlepszym recenzentem są własne uszy. Zamiast więc głosu jakiegoś sfrustrowanego dziennikarzyny, dla którego ważniejsze bywają rauty w smokingu i poklask śmietanki warszaFskiej, niż sama muzyka, lepiej sami się na nią otwórzmy, bez niczyjej pomocy.
Czy ja to stale muszę tłumaczyć? Przy każdej podobnej okazji? I ciągle tym samym. Czy nie lepiej jednak wybulić tych kilka dych, kupić sobie nurtującą płytę i samemu wyrobić osąd? Siedzą te małpy przed laptopami i tylko serfują po darmowym necie, słuchają koślawych jakościowo plików, bo na płytę im żal. No pewnie, trzeba odłożyć na Egipt, na tydzień w przedhotelowym basenie pod wmontowanymi w beton palmami, bo przecież musi później zatkać gęby znajomych na Facebooku. Nieważne jak syficznie i nudno tam będzie, ale pełen ekskluzywny pakiet, wykupiony z całodniowym dostępem do chlewu, to musi robić wrażenie. Tak, szczególnie na podobnych próżniakach.
Jaki z tego wniosek, chcesz muzyki?, to nie słuchaj opowieści smutnych treści, tylko zadaj uszom ból i przeżyj to sam.
Powyższy wpis został zainspirowany nagminnym narzekactwem zbyt wielu osób.
Nie przepraszam, ma boleć.




Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 

 www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"