piątek, 23 października 2015

pe-elki

Większość kolekcjonerów płyt nie toleruje tak zwanych "pe-elek", czyli płyt opatrzonych napisem "zagraniczna płyta, polska cena", a jednak interes jaki na nich ubijają polscy wydawcy budzi przerażenie. Koszmarnie wyglądają te ciągnące się po obrzeżach projektu graficznego białe ramki, z co chwilę przypominającym hasłem "zagraniczna płyta, polska cena". No i co z tego, że w ostatnim czasie wydawcy wzbogacili te niegdyś ubogie wydania pełną książeczką, skoro ten niby tak mało zauważalny detal jednak dotkliwie szpeci całość. Mało tego, doszło do kolejnej perfidii ze strony producentów tego chłamu, otóż bardzo często specjalnie na polskim rynku opóźnia się pojawianie zachodnich wydań, po to, by rozprowadzić najpierw tę naszą wersję, popularnie ochrzczoną "PL".
Wczoraj odwiedziłem Saturn w Galerii Pestka, w nadziei zakupu już i tak o prawie tydzień opóźnionego (u nas!) najnowszego Bryana Adamsa. Nie dość, że akurat trafiłem na dostawę towaru, to pod naporem metkownicy, nalepki z ceną przyklejały się jedynie na wspomnianych pe-elkach. Gdy zapytałem o wydanie zachodnie, pani poinformowała, że płyta jest w ich komputerowym systemie, jednak jej dystrybutor nie był jeszcze łaskaw dosłać. Poleciałem natychmiast do Empiku, który pomału swymi złodziejskimi cenami zrównuje się już z Saturnem - niestety! W Empiku śladu po Bryanie Adamsie. Co tam, nie było się nawet kogo zapytać o szczegóły, gdyż w głównej części salonu ni żywej duszy obsługi. Kto wie, być może na mój widok pochowali się w palarni. Choć w sieci "pełna kultura", to raczej w ich zakładowej stołówce z napisem "zdrowa żywność" + gorzka kawa, koniecznie bez mleka - ohyda!
Wyobraźcie sobie Państwo, że w głównym Empiku na Placu Wolności, nie gra z głośników żadna fajna płyta w całości, tylko zgrane reklamówki Warner Music Poland. Pan lektor po każdym kawałku zapowiada kolejny, informując przy okazji o możliwości jego zakupu. W dziale nowości smutno i biednie, królują kolorowe, wesołe okładki, z aktualnym topem, w najbardziej komercyjnej postaci. Nie znajdziesz tam bracie czego pragniesz. Najnowsi Iron Maiden stanowią chyba za jedyną osłodę wobec spragnionych uszu. Zresztą, gablota z napisem "nowości" we wspomnianym Saturnie, wygląda równie żałośnie - gwoli sprawiedliwości.
Wróćmy do "pe-elek". Stanęło na tym, że poprosiłem dzisiaj znajomego, który akurat pojechał do Berlina, by mi stamtąd przywiózł "prawdziwka" Bryana Adamsa, wszak na te nasze muchomory szczam. Przepraszam za wulgarny ton, ale szlag mnie trafia na ten polysz szołbyznes.
Najnowszy Rod Stewart z kolei leży jedynie w Empiku, oczywiście tylko w wydaniu "PL", a w Saturnie głupa rżną, że chyba jeszcze się nie ukazał. No cóż.... nie usłyszycie zatem Państwo najnowszego albumu Szkota w najbliższym Nawiedzonym Studio, ponieważ nie złamię się i nie kupię tego naszego szmelcu - koniec kropka.
Przykładów z bliskiej, jak i dalekiej przeszłości mógłbym mnożyć, ale podarujmy sobie niepotrzebnych emocji. Nie po to od kilku lat zażywam tabletki nadciśnieniowe, by mi z głupia franc żyłka miała strzelić.
No i kwestia cen. Bryan Adams w wersji "PL", internetowy sklep "merlin.pl" oferuje w cenie 38,49 złotych. Saturn życzy sobie 44,99 !!! Na tle tej sieci pe-elka Roda Stewarta w Empiku za 42,99 zł, jawi się niczym okazja  miesiąca.
Wolny rynek, uwolnienie cen, swoboda działania...., tak, to wszystko funkcjonuje. Szkoda tylko, że z takim wielkim "przegięciem" w stronę najczęściej naiwnego i dającego się w konia robić klienta.






Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 

 www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"