środa, 27 stycznia 2016

BLACK nie żyje





BLACK (Colin Vearncombe)
(26.V.1962 - 26.I.2016)




Od rana słucham piosenek z debiutanckiego kompaktu Blacka "Wonderful Life". Lubię tę płytę, choć niestety rzadko do niej powracam. Black (choć tak naprawdę Colin Vearncombe) w ogólnej świadomości funkcjonuje od blisko trzech dekad jako dostarczyciel jednej piosenki, za to jakiej! - "Wonderful Life".
W tamtych już całkiem odległych latach dość często nasłuchiwałem trójkowej listy Marka Niedźwieckiego i pamiętam jej triumfy. Ludzie listy pisali, nie tylko oddając na nią głos, ale i prosząc za jej pośrednictwem o różne dedykacje. Jedną z nich zapamiętałem, miała pewnej młodej parze nieść szczęście na nowej drodze życia. Podobną popularnością cieszyła się nieco wcześniej piosenka "In The Army Now", ta w wersji Status Quo. Wszak to hit duetu Bolland & Bolland, tyle że im się z nim akurat nie udało.
Wielu nabywców albumu Blacka czuło spory niedosyt, większość z nich liczyło na przynajmniej ze trzy/cztery podobne killery, co "Wonderful Life". Na próżno. Cały album był bardzo uroczy, interesujący, a i pokazywał Blacka jako artystę wszechstronnego, jak na obszar działania w muzyce popularnej. Jednak drugiego "Wonderful Life" już tam nie było. Cała płyta mimo wszystko sprzedała się w platynowym nakładzie, za to wydana wkrótce dwójka "Comedy" choć zawierała okładkę mocno nawiązującą do debiutu, jak i samą muzykę także, odniosła sukces nieporównywalnie mniejszy. Ale jednak wciąż sukces. Być może siłą rozpędu, bazując nadal na mocy "tej" jednej jedynej piosenki. Później niewielu już ludzi śledziło dalsze losy Colina Vearncombe'a, pomimo iż ten bywał aktywny, często koncertując i nagrywając. Przyznam, że i ja także nie wykazywałem zainteresowania nowymi muzycznymi propozycjami Artysty. Być może nawet niesprawiedliwie. Jednak do tej najsłynniejszej "jedynki" czasem powracam i lubię na niej większość piosenek. Nigdy nie pojmę, dlaczego na szeroką skalę hitem nie stała się cudowna "Everything's Coming Up Roses". Pomimo wydania jej przecież na singlu. Albo takie ballady, jak: "I Just Grew Tired", "Sweetest Smile", bądź "Ravel In The Rain" (z pięknym saksofonem i napędzającym mocnym powolnym basem).
Smutno było mi wczoraj usłyszeć o Jego przedwczesnej śmierci. W kwiecie wieku i pełni zdrowia, wydawać by się mogło. Black uległ przed około dwoma tygodniami groźnemu wypadkowi, nie wybudzając się już ze śpiączki. Nic, tylko żal....
Dzięki Black za wszystko, choć szczególnie za "tę" jedną wyjątkową piosenką, dającą ludziom tak dużo radości.





Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",

w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"