czwartek, 28 stycznia 2016

RHAPSODY OF FIRE - "Into The Legend" - (2016) -






RHAPSODY OF FIRE
"Into The Legend"
(AFM RECORDS)
***2/3




Tak się akurat złożyło, iż premiera najnowszej płyty Rhapsody Of Fire "Into The Legend" zbiegła się niemal idealnie z wizytą w Polsce (na dwóch koncertach) drugiego obozu Rhapsody, pod przewodnictwem ich byłego kolegi Luca Turilliego - jako Luca Turilli's Rhapsody. Ten niesamowity gitarzysta i kompozytor zadał swym kolegom wielki cios opuszczając grupę po albumie "From Chaos To Eternity" w 2011 roku. Wydawać się mogło, iż jego niedawni partnerzy nie podołają tworzyć w tak znaczącym osłabieniu. Oczywiście nadal na posterunku pozostał instrumentalista klawiszowy Alex Staropoli - odpowiedzialny za muzyczne oblicze najdawniejszych czasów i najbardziej uznanych albumów. Staropoli bywał w przeszłości kompozytorem lub współkompozytorem u boku Turilliego. I ten fakt chyba mocno uratował obecne Rhapsody Of Fire. Pomimo, iż ostatnie dokonania grupy nie są już tak powalające, jak albumy: "Legendary Tales", "Symphony Of Enchanted Lands", bądź "Power Of The Dragonflame". A jednak poprzedni "Dark Wings Of Steel" z 2013 roku podobał mi się. Koniec końców, płyta zawierała przecież jedną z najpiękniejszych kompozycji w dorobku grupy, jaką jest "Fly To The Crystal Skies". A i pozostałym trudno też było cokolwiek zarzucić. W dodatku tamto dzieło mocno zyskuje z każdym kolejnym posłuchaniem, a zatem czas działa na jego korzyść. I być może podobnie będzie z najnowszym "Into The Legend", które w ogólnym obrazie bardzo przypadło mi do gustu, pomimo iż nie zawiera przynajmniej jednego wyjątkowego utworu. Takiego, o którym pamięta się na zawsze. Znaczącego wyróżnika, wpisującego się do żelaznego kanonu skarbów. Jednak kto wie..., być może już w nieodległej przyszłości czas to zweryfikuje.
Nie ma tutaj większych zaskoczeń, ale fani Ogniowej Rapsodii raczej ich nie oczekują. No i dobrze. Niech muzycy realizują to, do czego zostali powołani. Łącząc metal z symfoniczną orkiestracją, dodając efektowne chóry, tworząc przy tym podniosły epicki nastrój, z bitewnymi opowieściami - opartymi o fascynacje baśniowe i mitologiczne. To od zawsze charakteryzowało tę niezwykłą grupę, nie ma potrzeby więc tego zmieniać.
Na "Into The Legend" jest wszystko, co być powinno. Począwszy od intro "In Principio" i następującej po niej galopady w "Distant Sky", aż po wielowątkową suitę "The Kiss Of Life". Z wieloma smaczkami pomiędzy.
Może się podobać muskularne i zarazem mroczne nagranie tytułowe "Into The Legend", bądź równie posępne "Winter's Rain". Świetnie wypadają w nim konfrontacje wielogłosowych wokaliz z nagromadzeniem smyczków. Całe to symfoniczne tło budzi skojarzenia ze schyłkową twórczością W.A.Mozarta. Wytwarzając nastrój powagi i dostojeństwa.
Średniowieczny klimat udziela się podszytemu folkowymi akcentami "A Voice In The Cold Wind", któremu dodatkowo sporo uroku przydają okazjonalne chóralne, niemal "bitewne" zaśpiewy. Coś wspaniałego. To takie Rhapsody rodem z wczesnego okresu, przykładowo z okolic albumu "Dawn Of Victory".
Rhapsody zawsze bywali mocni w balladach lub metalowych hymnach, a więc i tego typu akcentów zabraknąć nie mogło. Z powierzonego zadania wywiązała się tutaj absolutnie prześliczna ballada "Shining Star". Delikatne smyczki i gitara akustyczna powoli inicjują całość, po czym kompozycja rozrasta się i nabiera mocy, oddechu, głębi, aż z czasem dochodzi chór, by pod jej koniec odnieść wrażenie jakby śpiewała już cała armia. W takich pieśniach można także docenić wielką maestrię wokalną Fabio Lione. Rewelacja. W wersji limitowanej możemy tego utworu posłuchać dodatkowo po hiszpańsku, jako "Volar Sin Dolor".
Niezłe wrażenie tworzy jeszcze zadziorny i galopujący na dwie stopy, a i podszyty żeńsko-męskim chóralnym śpiewem "Valley Of Shadows". To idealny przykład na to, jak metal może jednocześnie napotykać na filharmonię z operę. Równie fajny wydaje się być rozpędzony i okraszony chwytliwą melodią "Rage Of Darkness". Nieco mniej za to mało wyrazisty "Realms Of Light" - zdecydowanie najsłabszy fragment albumu.
Naprawdę dobra płyta. Zespołu, w którego po odejściu Turilliego wielu przestało wierzyć. Zupełnie niepotrzebnie.





Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"