wtorek, 16 lutego 2016

ELTON JOHN - "Wonderful Crazy Night" - (2016) -






ELTON JOHN
"Wonderful Crazy Night"
(MERCURY RECORDS)
***** 
 


Jak miło usłyszeć Eltona Johna tak radosnego, że aż ziemia drży. Dość nostalgii i niepotrzebnych w tym tonie rozważań, bo oto najnowsze dzieło "Wonderful Crazy Night" zostało nafaszerowane tylko pozytywną mocą. Pełnią radości i optymizmu w jednym. I choć sam Elton John wyjawił niedawno, że już niczego nie musi, a walkę o listy przebojów pozostawia młodszemu pokoleniu, to jednak zaserwował jedną z najbardziej przebojowych płyt w swojej karierze. A tych spłodził do tej pory w okolicach trzydziestu.
Muzyk nie ukrywa szczęścia, podkreślając w ostatnich wywiadach zadowolenie z życia partnerskiego, jak i z faktu bycia ojcem. Daje się to usłyszeć w zasadzie na całej jego najnowszej płycie. Jeśli ktoś stęsknił się za dynamicznym, wręcz rock'n'rollowym Eltonem, przeplatającym wirtuozersko po biało-czarnej klawiaturze, to proszę bardzo, choćby otwierający album i tytułowy zarazem "Wonderful Crazy Night" ("....bywają rzeczy, o których zapominamy, ale i takie, jak ta cudowna szalona noc....") , czy równie szaleńczy "Looking Up", bądź "Guilty Pleasure" lub "Claw Hammer". W tym ostatnim, już nieco spokojniejszym, w dialog z fortepianem wdają się zgrabne organy, gitara, a i gdzieś pod jego koniec nawet dęciaki. Są też i ballady, i tutaj szczególny nacisk położyłbym na dwie wyjątkowo piękne: "A Good Heart" (bo miłość wyrażamy mając wszystkich ludzi w sercu i duszy)   - z asystującymi saksofonem i puzonem, oraz "Blue Wonderful" ("....zanurkuję w twych oczach i będę w nich pływać..."). Nie lekceważąc przy tym nieco "radośniejszej" i zamieszczonej niemal pod koniec edycji deluxe piosenki "Free And Easy". Skoro już zabrnąłem do tego fragmentu płyty, to trudno wyobrazić sobie ten album bez owego wspomnianego dodatku, jak i fantastycznego finałowego "England And America". To piosenka dla wszystkich , którzy zatęsknili do czegoś w rodzaju "I'm Still Standing".
Produkcji płyty podjął się (przy współudziale Eltona Johna) sam T-Bone Burnett, który był już odpowiedzialny za dwa jego poprzednie dzieła: "The Diving Board" oraz "Union" - nieco rozczarowujący niestety wspólny owoc współpracy z innym zasłużonym dla świata muzyki Leonem Russellem.
Jakie to niezwykłe, że ten sam (odwieczny) duet kompozytorski Elton John/Bernie Taupin, który na "The Diving Board" nie w pełni przekonywał, teraz po niespełna trzech latach sięgnął zenitu. Widać tym razem obu panom jeszcze dodatkowo sprzyjały dobre duszki.
W czerwcu na oświęcimskim stadionie na pewno będzie pięknie.

P.S. Album wydano w wielu formatach. Obok wersji podstawowej istnieje powyższa wersja deluxe, ponadto super deluxe edition, jak i "oczywisty" w dzisiejszych czasach winyl.






Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"