wtorek, 10 stycznia 2017

BLACKBERRY SMOKE - "Like An Arrow" - (2016) -






BLACKBERRY SMOKE
"Like An Arrow"

(3 LEGGED RECORDS)
**1/2



Southern-rockowcy z Blackberry Smoke dzielnie kontynuują przygodę z muzyką osadzoną w korzeniach country-bluesa-folk rocka. "Like An Arrow" jest już ich piątą płytą, choć w moich oczach nadal pozostają młodą formacją, która umiejętnie i po swojemu gra muzykę swych muzycznych ojców z Lynyrd Skynyrd, Molly Hatchet, Outlaws czy Allman Brothers Band.
Tym razem "Jeżynki" postanowiły wszystko wziąć w swoje ręce i nie angażować producenta spoza własnego grona. Przypomnę, iż poprzednie dzieło "Holding All The Roses" skroił sam Brendan O'Brien (ten od m.in. Soundgarden czy Bruce'a Springsteena). Charlie Starr i jego brać nie chcieli obcej ingerencji uważając, iż to oni najlepiej wiedzą, jak postąpić z własnymi kompozycjami. Ryzykowne, ale zrozumiałe.
Płytę otwiera z impetem singlowy "Waiting For The Thunder". Znakomity, niemal hard rockowy numer, oparty na chwytliwym i prostym podkładzie. W dodatku z porywającą melodią i fajną, choć zbyt krótką solówką na organach. Po takim wstępie aż prosi się o więcej. Kolejny "Let It Burn" kołysze country-rock'n'rollowo i tempa nie zwalnia. To następuje dopiero wraz z balladą "The Good Life". Ładnie zagraną, jednak w jej przypadku nie mamy do czynienia z żadnym dziełem epokowym. To samo można by rzec o country-bluesowym "What Comes Naturally" - ewidentnie ślącym pokłony pradawnym twórcom gatunku. I tak troszkę siadła nam ta płyta. Zbyt dużo nastrojowych
ballad/piosenek, a za mało ładunku z piekła rodem, który grupie najlepiej służy. Przelatują trochę bez echa "Running Through Time", nieco przybrudzony i zarazem tytułowy "Like An Arrow", podobnie też mało porywający "Ought To Know". Słowem, zaczęło już trochę powiewać nudą, której również nie zabrakło w drugiej części poprzedniego albumu. Aż wreszcie jest! - piękna kompozycja w postaci ballady "Sunrise In Texas". Typowa dla południa Stanów. Snująca się powoli, bez pośpiechu, niczym leniwie wznoszące słońce Teksasu. Piosenka nabierająca mocy z każdą kolejną nutą. I co ważne, z melodią dającą i chcącą się zapamiętać. Troszkę trzeba było na taki smakołyk poczekać, ale było warto. Od tej chwili do końca albumu pozostały jeszcze cztery utwory, ale tylko jedna godna większej uwagi. Pomijając okropną funkującą "Believe You Me" oraz troszkę nudnawą balladę "Ain't Gonna Wait" - nawet z wtrętami mandoliny. Mowa o budzącej nie tylko słowne skojarzenia "Workin' For A Workin' Man". To zapewne hołd dla Lynyrd Skynyrd i ich klasycznych "Workin' For MCA" oraz "Simple Man". Nareszcie dobry solidny rockowy kawałek. Dlaczego Blackberrysi tak mało nagrywają tego typu rzeczy?!!! Przecież właśnie taka muzyka wychodzi im najlepiej.
Na koniec jeszcze smaczek dla fanów grupy The Allman Brothers Band. Kompozycja "Free On The Wing" - zwracająca na siebie przede wszystkim uwagę obecnością samego Gregga Allmana. Człowieka idola i muzyczną inspirację wszystkich Blackberrysów. Jest to w zasadzie balladka z gatunku "może być", ale gór nie przenosi. Najważniejsze jednak, że spełniło się jedno z artystycznych marzeń całego zespołu.
Najwidoczniej zupełnie czego innego oczekuję po Blackberry Smoke, albowiem już nie pierwszy raz poczułem niedosyt. Mimo wszystko jestem pełen wiary, iż ten naprawdę dobry zespół wciąż najlepsze ma przed sobą.






Andrzej Masłowski

RADIO "AFERA" na 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę (z niedzieli na poniedziałek) pomiędzy godz. 22.00 a 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"