wtorek, 3 stycznia 2017

RIK EMMETT & RESolution 9 - "RES 9" - (2016) -



RIK EMMETT 
& RESolution 9
"RES 9"
(MASCOT)
***1/2




Rik Emmett posiada bogaty dorobek artystyczny. Może poszczycić się Złotymi i Platynowymi albumami, a także obecnością w kanadyjskiej Galerii Sław. W swojej karierze grywał rocka, jazz czy także muzykę akustyczną, ale chyba wszyscy kojarzymy go przede wszystkim za sprawą grupy Triumph. Kanadyjskiego tercetu uprawiającego hard rock, a w przeszłości nawet nieśmiało flirtującego z art-rockiem (dla przykładu album "Just A Game"). I choć grupa nigdy nie wspięła się na popularność swoich rodaków z Rush, to w uprawianym fachu trudno jej odmówić umiejętności warsztatowych, jak też kompozycyjnych. O Triumph można rozprawiać długo, a tymczasem na podbój z grupą Resolution 9 wyruszył jej wokalista i gitarzysta, Rik Emmett.
Wydana niedawno "RES 9" nie jest pierwszą płytą podpisaną jego nazwiskiem, choć pierwszą pod szyldem Rik Emmett & Resolution 9. Pomimo, iż cały "RES 9" kręci się wokół bluesa, trudno jednoznacznie zakwalifikować jedenaście zawartych tu kompozycji. Płytę otwiera dynamiczny i nieco surowy mix, będący wypadkową rock'n'rolla i bluesa, a jednak najlepsze dopiero przed nami. Weźmy następny "Human Race", który charakterystyczną gitarą przyozdobił gitarzysta Rush, Alex Lifeson. Piosenka niesie spory ładunek przebojowości, nawet jeśli trudno ją sobie wyobrazić w dzisiejszych radiostacjach. Równie atrakcyjnie jawi się następna w albumowej kolejności ballada "I Sing" - zaśpiewana przez Emmetta w duecie z Jamesem LaBrie, wokalistą Dream Theater. Warto przy tym odnotować, iż obaj wspomniani goście - LaBrie oraz Lifeson, pojawiają się jeszcze wspólnie w blisko 7-minutowym "End Of The Line", który kończy podstawową część albumu. Nie jest to z pewnością kompozycja na miarę epokowych, ale mimo wszystko prezentuje się okazale. Wydaje się bliska twórczości Triumph i nie stroni od zadziornych gitarowych zagrywek oraz hard rockowego rzemiosła.  A skoro już wielokrotnie przywołałem nazwę Triumph, należy koniecznie posłuchać finałowej, lekko podelektryfikowanej ballady "Grand Parade". Najspokojniejszej w zestawie. U boku Emmetta pojawili się w niej pozostali muzycy Triumph - perkusista Gil Moore oraz basista Mike Levine. Obok kunsztownej i naprawdę pięknej kompozycji, tym samym został obalony mit o ewentualnych sporach pomiędzy muzykami.
Zdaję sobie sprawę, iż Rikowi i jego kolegom chodziło o nagranie typowo rock-bluesowej płyty, i ta sztuka chyba się udała, a tylko ja nikczemnie pozwolę sobie na ponowne wyróżnienie kolejnej delikatnej ballady, w postaci "The Ghost Of Shadow Town" (ta także mogłaby wejść do repertuaru Triumph), jak też innej, tym razem na pół ballady, a na pół rasowego bluesa "When You Were My Baby".
Przyznam, że krótkawe "Sweet Tooth", "Heads Up" oraz "Rest Of My Life" nie zrobiły na mnie większego wrażenia, choć w zasadzie trudno im cokolwiek zarzucić. Podobnie rzecz się przedstawia względem nieco soul-rockowej i nawet całkiem zgrabnej ballady "My Cathedral".
"RES 9" powinno zadowolić wyznawców amerykańskiego blues rocka. Na plus dziełu należy oddać wierność epoce 70's, lecz na szczęście bez żadnego sztucznego wytwarzania retro klimatu.
Pragnę jeszcze tylko na koniec zapewnić, iż Rik Emmett nadal wspaniale śpiewa.



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"