środa, 8 lutego 2017

o tym, o tamtym...

O muzyce, tak ogólnie...
Niedzielna przygoda z Johnem Wettonem przypadła Szanownym Państwu jakoś szczególniej do serca, co cieszy. Na pewno jeszcze coś dorzucę. Po powrocie z audycji do domu miałem niedosyt. Zabrakło tego, tamtego, i jeszcze.... A zatem, ciąg dalszy nastąpi.
Przedwczoraj była 6-rocznica śmierci Gary'ego Moore'a. Leci ten czas. Tam już co prawda nikt czasu nie mierzy, ale dla nas - tutaj, ma to znaczenie.

Grupa Collage ogłosiła nabór na stanowisko wokalisty. Niedawno Karol Wróblewski zadeklarował opuszczenie zespołowych szeregów, co stanie się oficjalnie po koncercie w dniu 24 marca br., który to zarazem będzie ostatnim w obecnym składzie. Przypomnę tylko, że już jakiś czas temu grupę opuścił gitarzysta Mirek Gil, a w jego miejsce wskoczył Michał Kirmuć, który jednocześnie uprawia zawód dziennikarza muzycznego - vide miesięcznik "Teraz Rock".
Podobno nie ma ludzi niezastąpionych. Tak mawiają. A mnie jednak żal, że nie usłyszę już gitary Mirka Gila i głosu Roberta Amiriana. Pragnąłbym ich ponownie, bo to przecież m.in. dzięki tym dżentelmenom doświadczyłem cudownego "Moonshine" - i nie tylko.

Z opóźnieniem zerknąłem do lutowego "Teraz Rock"-a. Wkładka o Emerson, Lake & Palmer. Po niedawnej śmierci Grega Lake'a i Keitha Emersona wypadało, więc jest.
Każdy ma prawo do własnej opinii, i takowe szanuję, ale Panie Weiss, jedna gwiazdka dla "In The Hot Seat" przy argumentacji, że nawet sami muzycy za albumem nie przepadali, nie przekonuje. Ok, zgadzam się, nie jest to arcydzieło, ani też żadna z najważniejszych płyt podpisanych "nazwiskowymi" inicjałami ELP, ale na Boga - jedna gwiazdka!??? Za porywające "Hand Of Truth"? , za przejmujące "Daddy"?, za fajną przeróbkę Dylanowskiego "Man In The Long Black Coat"? - chociażby. Bo od serca nie pozwoliłbym również zwyzywać "One By One" czy "Heart On Ice". Obiektywnie trzy gwiazdki, nikogo nie kalecząc. Ale żeby jedną? Nic to, ręce mi opadły przy dwóch gwiazdkach dla "Black Moon". A przecież chyba nie tylko ja przepadam za tym albumem. W swoim życiu spotkałem wielu wielu ludzi o podobnym stosunku do tej wspaniałej płyty (z 1992 roku), która okazała się wówczas udanym powrotem. Dla mnie "Black Moon" to pięć gwiazdek, ale obiektywnie przynajmniej trzy i pół. To samo tyczy jedynej płyty podpisanej jako Emerson, Lake & Powell (od łaski trzy gwiazdki) z 1986 r. Przecież to jedna z najwspanialszych propozycji zespołowych. Jedynym pechem, iż powstała w nielubianej przez rockmanów dekadzie 80's. Ale to mam nadzieję nie wpłynęło na zaniżenie oceny.

Od pewnego czasu czepiam się jedynemu rockowemu pismu w Polsce (za takie wciąż pragnie ono uchodzić), lecz niestety... Ogólny klimat "Teraz Rock"-a staje się coraz bardziej nadęty. W dodatku zbyt mocno poparty powszechnymi opiniami przepisywanymi od dekad. Przykładów na pęczki, proszę ewentualnie pytać, uargumentuję. Posiadam na podkładkę sporo dawnej (i nie tylko) literatury muzycznej (książki, encyklopedie, gazety), i po prostu zauważam, jak kolejne pokolenia dziennikarzy przepisują "ustalone prawdy" po swoich poprzednikach po fachu. 
Który odważy się wyłamać i przyznać zarazem, że dajmy na to kocha "Abacab" Genesis lub "Chance" Manfreda Manna? Przecież te płyty należy zmiażdżyć. Skoro taka panuje o nich powszechna opinia, to trzeba jak inni. Przez takie podejście zatraca się indywidualność i wiarygodność. Panowie z Teraz Rocka bywają do bólu przewidywalni, nie gwarantując ni nutki zaskoczenia. Niestety kupowanie wspomnianego miesięcznika traktuję jako obowiązek dla wspierania samego bliskiego mi nurtu w muzyce. Ale nic więcej. Stale o tym samym, jakby świat się kończył na Pink Floyd, Queen, Red Hotach, Radiohead, albo Kaziku (ten w zasadzie obowiązkowo w każdym numerze), itp...Pozwoliłem sobie wymieszać artystów lubianych z tymi nieco lub bardziej mniej, lecz starałem się zachować obiektywizm. Wielu wykonawców się tam nie zauważa. I już nawet nie chodzi o tych moich pupilków, ale potrafiłbym wymienić tuziny spychanych na boczny tor. I nie ma się o co obrażać, wszak to goła prawda.

Myślałem nawet, by napisać, wygarnąć co czuję, jednak na bieżąco śledząc korespondencję z czytelnikami pisma dostrzegłem, iż p.Weiss (obszerny wiedzą i obdarzony dobrym piórem - co nie podlega dyskusji) oraz redagujący zespół na wszystko znajdą ciętą ripostę. Przewaga nieustnej konfrontacji, a wydrukowanego pytania, plus kąśliwa odpowiedź, na którą nie da się już niczego dopowiedzieć. Pytek zawsze przegra. 

Od pewnego jegomościa otrzymałem niedawno dwie legendarne gazety (bowiem w takiej formie je publikowano/publikuje) tygodnika "New Musical Express". Lata 1969/70. Bomba! W tekście, a i tuż pod nim, zamieszczam kilka fotek. 
Na drodze stanął wehikuł czasu. Zabrał do dziejów, gdy miałem 4-5 lat i jeszcze zupełnie nie zdawałem sobie sprawy, co w trawie piszczy. Mamusia codziennie prowadziła do- i odbierała z przedszkola. Mały Andrzejek rysował pajacyki i zajączki, z klocków wznosił nikomu rozpoznawalne budowle, a do tego przeżywał męki na poobiednich obowiązkowych siestach. W takim mniej więcej klimacie marnując piękne lata inicjującego rocka, podczas gdy w świecie kończyli się, ale nadal działali Beatlesi, a po drugiej części globu startowała wolność i miłość w pierwszej fali Woodstocku. 
W gazetach zapisana prawda dziejowa. Kto rządził właśnie na topie, kto poszukiwał do zespołu wokalisty lub perkusisty, kto inny próbował za jej pośrednictwem kupić lub sprzedać unikatową płytę, a także rozmowy, nowinki, listy przebojów, ciekawostki....















Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"