niedziela, 12 marca 2017

BATTLE BEAST - "Bringer Of Pain" - (2017) -






BATTLE BEAST 
"Bringer Of Pain"

(NUCLEAR BLAST)
****1/2




"Bringer Of Pain" jest czwartą płytą Finów, a ja się dopiero o nich dowiaduję. I bardzo dobrze, przecież nic tak nie cieszy, jak udane niespodzianki. Helsiński sekstet Battle Beast śmiało mogę zarekomendować tradycyjnym metalowcom krwi najczystszej. Nawet tym, dla których "babski metal" w ogóle nie ma sensu. Noora Louhimo (bestia jakich mało) ma w sobie nie mniej charyzmy, co dajmy na to taki Rob Halford. Żadna z niej romantyczno-symfoniczno-gotycka diva (wyjątkiem utrzymana w klimacie Sirenii lub Within Temptation kompozycja "Beyond The Burning Skies"), a kobieta w zbroi, a'la Doro Pesch, Lita Ford czy obecna nasza przedstawicielka rasowego heavy metalu, Marta Gabriel - z coraz popularniejszego Crystal Viper. Nadmienię jeszcze, iż Noora Louhimo to już druga wokalistka w Battle Beast, odsłaniająca swe gardłowe wdzięki od drugiego longplaya "Battle Beast" (2013). Co prawda na chwilę obecną nie znam jeszcze wcześniejszych zespołowych dokonań, jednak wydany niedawno "Bringer Of Pain" mocno mnie do tego dopinguje. Żałuję ponadto, iż przychodzi mi napisać kilka słów o tej kapitalnej płycie w oparciu o jej skromną podstawową wersję - ograbioną z trzech kompozycji. Tak swoją drogą, nie powinno być podziałów na fanów mniej lub bardziej zamożnych, lepszych i gorszych. Jeśli kupujesz bracie za uczciwie zarobione pieniądze wymarzoną płytę, powinieneś stać się posiadaczem kompletu materiału. Niech wersje deluxe, bądź super deluxe, będą ładniej opakowane, lecz co do zawartości repertuarowej nie będą fanów sortować.
Jako zwolennik melodii nie mógłbym przejść wobec takiej płyty obojętnie. Tym bardziej, że tak rasowe albumy nie trafiają się każdego dnia. Mało tego, "Battle Beast" słucha się jakby Judas Priest z "Painkiller" wymieszać z Warlock'owym majstersztykiem "Triumph And Agony". Noora musi być fanką Doro i Halforda, bo to po prostu słychać na każdym kroku, w każdej nucie. W studiach JKB oddychano chyba podobnym powietrzem, albo koledzy Noory strzelili sobie przed nagraniowymi sesjami kilka głębszych zanurzeń do metalowej epoki 80's swych idoli. Jeśli wasze ćwieki nie popuszczą z wrażenia przy "Straight To The Heart", "King For A Day" ("... król, który zabija prawdę, odwraca wzrok, podkarmia mity, gloryfikuje kłamstwa..."), "Bastard Son Of Odin", "We Will Fight", bądź tytułowym "Bringer Of Pain", to w pokucie zapuszczę hipsterską brodę i przerzucę muzyczne zainteresowania na poletko chińskiego rapu.
Do powyższych czterech killerów dopiszmy jeszcze muskularny "Lost In Wars" - z gościnnym udziałem wokalisty Amorphis, Tomiego Joutsena. To jeden z moich albumowych faworytów. Miłośnikom lżejszych form polecam zaś okazałą finałową balladę "Far From Heaven" ("...nie chcę być blizną w twoim sercu..."). Scorpionsi mogliby poczuć smaczek zazdrości. Melodia godna singla i wierzchołka przebojowych list. Choć to wcale nie najlżejszy fragment albumu. Tym wydaje się wręcz popowy, podany w otoczce syntezatorowej "Dancing With The Beast". Troszkę przywołał mi na myśl taką popularną w swoim czasie dyskotekowo-podmetalizowaną płytę "Traces Of Sadness" - Estonek z Vanilla Ninja. Lecz to ledwie jedyny taki uroczy skok w bok. Reszta płyty jest tak rozgrzana, że potrzeba towotu.





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"