środa, 24 maja 2017

MEW - "Visuals" - (2017) -







MEW
"Visuals"
(PLAY IT AGAIN SAM)
****




Po dwudziestu latach szeregi Mew opuścił gitarzysta Bo Madsen, co zmusiło wokalistę i klawiszowca Jonasa Bjerre'a do przeproszenia się z gitarą. Bjerre niegdyś chętnie po nią sięgał, jednak już na poprzednim albumie "+-" dał jasny sygnał, że woli ją trzymać w futerale. Aby grupa nie straciła pełnego brzmienia muzycy na "Visuals" zaangażowali dodatkowego gitarzystę - Madsa Wegnera. Tyle gwoli wprowadzenia. Proszę się jednak nie zamartwiać, muzyka Mew na pewno nie straciła nic ze swego uroku. Bo gdy w zespole posiada się takiego wokalistę, jak Jonas Bjerre, to wszystkie uszy na niego. Dla mnie to jeden z najwspanialszych głosów obecnej bujnej rock-alternatywnej sceny. Jego wrażliwość, uczuciowość i kreowanie nastroju, przypomina znacząco dawniejsze osiągi Rogera Hodgsona (ex-Supertramp), bądź Jona Andersona (ex-Yes), ale też nie rezygnując z wokalnych możliwości nieco młodszych, w rodzaju: Jonathana Donahue (Mercury Rev) lub Jasona Lytle'a (Grandaddy).
Mew potrafią umiejętnie zestawić lekkość popowych melodii z rockiem progresywnym, a przy tym na gruncie nowoczesnego brzmienia, nie stronić z nawiązaniami do epoki 70/80's. Zespół troszkę lgnie do stadionowej przebojowości, lecz nie boi się przy tym wplatać archaicznej baśniowości. Jednak, gdy trzeba, także potrafią przyłożyć - jak choćby w "Candy Pieces All Smeared Out" - nie tracąc nic z naturalności. I niech mi tylko ktoś powie, że w rocku już wszystko wymyślono, że nic nie jest w stanie zaskoczyć. A pisze to człowiek, który w życiu posłuchał uważnie, a nawet jeszcze uważniej, tysięcy płyt, i naprawdę miałby emerytalne prawo ponarzekać na każde nowsze zjawisko. Choć Mew już przecież tacy znowu "nowsi" nie są. Ich siódmy longplay jak najbardziej nie jest dziełem nowatorskim czy zasługującym na szczególne względy, ale proszę na chwilę obecną poszukać im konkurenta. "Visuals" urzeka, i nie tylko melancholijnymi, a czasem nawet odrealnionymi melodiami, lecz również ciekawymi tekstami. 
Płyta zdecydowanie do słuchania w całości, z której mimo wszystko grzechem byłoby nie docenić jeszcze kilku fragmentów, jak otwierające "Nothingness And No Regrets" ("...pory roku przychodzą, po czym znikają..."). Zupełnie, jakby dawni Yes i The Moody Blues połączyli siły z Coldplay lub Keane. Początek marzenie. Na szczęście, później też bywa wybornie. Płynące jednym strumieniem "The Wake Of Your Life", "Candy Pieces All Smeared Out" oraz "In A Better Place" z jednej strony absorbują przestrzennymi klawiszowymi zagrywkami, z drugiej zaś okazjonalnym masywnym gitarowym doładowaniem.
Koniecznie proszę nie przeoczyć kilku smaczków, choćby leniwej i wyłaniającej się gdzieś pod koniec "In A Better Place" trąbki - w wydaniu znanego zespołowego współpracownika Bo Randego. Ponadto udane "Learn Our Crystals" (tu także trąbka, lecz tym razem skrzydłówka, a przy tym kolejna chwytliwa melodia), bądź wyasygnowane na singla "85 Videos" ("... bezużytecznych 85 filmów, które powstały na mojej drodze....") - z uroczymi retro klawiszami, nieśmiałymi wtrętami dęciaków, za to z odważnie wszech panującym basem. Przede wszystkim jednak rządzi albumowy finał. Tutaj mamy perłę nad perłami, a ta zwie się "Carry Me To Safety". Nieco ponad czterominutową piosenkę, która inicjuje się powoli, symfonicznie, by z każdą kolejną nutą nabrać patosu. Mew grają tak, jakby świat za chwilę miał eksplodować. Kompozycję efektownie przyprawiają jeszcze końcowe wielogłosowe partie, utrzymane w stylu wczesnych Genesis. Nie można było skroić lepszego zakończenia. Aż chce się płytę nastawić ponownie.
Nie zorientujemy się, jak szybko przeleciały te niespełna trzy kwadranse. O ironio, po uszczupleniu składu z kwartetu do tercetu, raczej powinno być kryzysowo, a tu proszę, Duńczycy sprokurowali dzieło ponad oczekiwań miarę.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"