środa, 24 maja 2017

MIKE + THE MECHANICS - "Let Me Fly" - (2017) -








MIKE + THE MECHANICS
"Let Me Fly"
(BMG)
****




Na początku września Mike Rutherford i jego Mechanicy zawitają do Krakowa, a już pod koniec czerwca grupa stanie się supportem dla londyńskiego koncertu Phila Collinsa, na jego krótkiej i od dawna wyprzedanej trasie. Fanom Genesis oba te wydarzenia nie powinny przejść obojętnie.
Phil Collins po niedawnej reedycyjnej serii wszystkich swoich albumów chwilowo nie zapowiada nowego materiału, natomiast Mike + The Mechanics właśnie kilka tygodni temu wypuścili na rynek premierowe dzieło "Let Me Fly". Ze wszech miar udane, pomimo iż w aktualnym zespołowym składzie na próżno szukać nazwisk z najbardziej popularnych płyt, jak: bestseller "Living Years", bądź mojej faworytki "Beggar On A Beach Of Gold". I choć nie śpiewają już Paul Carrack oraz zmarły Paul Young, to bezbłędnie powierzone role wypełniają Andrew Roachford oraz śpiewający aktor Tim Howar.
Płytę rozpoczyna tytułowe "Let Me Fly". Ta cudowna podniosła piosenka, podszyta w refrenie niemal gospelowym chórem, jest tak niezwykła, jak przed blisko trzema dekady osławione "The Living Years". Pół tuzina głosów śpiewa: "...nikt z nas nie urodził się więźniem, choć niektórzy trafiamy do cel...(...)... pozwól mi latać, pozwól marzyć, pozwól się wznieść, jak najwyżej....". Aż dziw bierze, że to jeszcze nie największy przebój chwiejnej tegorocznej wiosny. A może tego powodem postawienie na wiodącego singla "Don't Know What Came Over Me". Też trafny wybór, bo i to wspaniała piosenka, choć zgoła odmienna. Bardziej swobodna i chyba łatwiej dająca się przyswoić w radiowym eterze. Tak po prawdzie, to większość z dwunastu zawartych tu kompozycji ma szansę na koncertowe sceny i radiowy promyk. Dołóżmy zatem jeszcze na pół dynamiczny "Are You Ready?" ("...czy jesteś gotowa mnie kochać nieprzerwanie?..."). Ach, ten Genesis'owski gitarowy smaczek, wpleciony mniej więcej w ostatniej minucie. Wzruszą się sympatycy płyty "We Can't Dance". Pod koniec pierwszej albumowej części uśmiechnie się do nas przewrotnie smutnawa pieśń "Save The World" ("...nie próbuję ratować świata, pragnę jedynie uczynić go dla nas lepszym..."). Równie uważnie polecam przyjrzeć się nastrojowej piosence "Not Out Of Love", choć wyłamującej się z ram typowej ballady.  Na wstępie wspomniałem Phila Collinsa, a jego dawne automatyczne perkusyjne delikatne "pyk pyk", znane z płyt "No Jacket Required" oraz "...But Seriously", dostrzeżemy w "The Letter". Być może ta fajna piosenka nie posiada melodii na miarę wieczystego przeboju, za to gitarowe solo wręcz poetyckie.
Podoba mi się wiele, nawet więcej, niż z samego początku mógłbym przypuszczać. Po pierwszych dwóch/trzech posłuchaniach, byłem dość mocno rozczarowany. I oto dowód, że niektórych płyt trzeba słuchać i słuchać... Dorzucę jeszcze na koniec dwie propozycje, resztę już proszę docenić we własnych czterech ścianach. "Love Left Over" - jedna z najskromniej zaaranżowanych w tym zbiorze piosenek. W zasadzie tylko pianino i rytmiczny ospały perkusyjny automat. Jej podniosły charakter jednak subtelnie podsycają snujące się w tle smyczki oraz uduchowiony głos Roachforda.
Jeszcze "Wonder" - tutaj pianino przypomniało mi o pierwszych dwóch albumach Bruce'a Hornsby'ego i jego nieodżałowanych The Range. Z pozoru pogodnie niosąca się pieśń, a jednak wcale nie należąca do optymistycznych.
"Let Me Fly" jest dużo lepszą płytą od poprzedniej, już 6-letniej "The Road". Krakowski koncert, z taką dyspozycją Mechaników, zapowiada się smakowicie.







Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"