piątek, 5 maja 2017

TRANCE - "The Loser Strikes Back" - (2017) -









TRANCE 
"The Loser Strikes Back"

(ROCKPORT RECORDS)
***2/3






Gdzieś w głębokich latach osiemdziesiątych otrzymałem od pewnego kolegi w prezencie imieninowym winylową wersję albumu "Power Infusion" - zupełnie u nas nieznanych "niemiaszków" z Trance. Szczerze ją polubiłem, nawet do tego stopnia, że z czasem zainteresowałem się następnym tworem śpiewającego gitarzysty Lothara Antoniego i jego kompanów - płytą "Victory". Jako młody człowiek ulegałem jednak wielu fascynacjom, co przesłoniło mi uszy na dalsze Trance'owe poczynania. O dalszych zespołowych kolejach losu orientowałem się jedynie encyklopedycznie, ale chyba nie na tyle dobrze, by dostrzec w międzyczasie roszady personalne. A tu się po latach okazuje, że Lothar Antoni od circa dwudziestu lat nie śpiewa z dawnymi kolegami, natomiast ostali z dawnego składu: basista Thomas Klein oraz gitarzysta Markus Berger, rozpostarli skrzydła z kwartetu w sekstet. Zapewne m.in. do tego stanu rzeczy przyczynił się nowy wokalista Joe Strubel, który jak jego poprzednik, nie jest jednak gitarzystą, no ale po co panom z Trance aż dwoje perkusistów? Przecież ich klasyczny heavy metal nie wymaga grania na cztery stopy, a nawet z rzadka na najnowszym "The Loser Strikes Back" usłyszymy torpedowanie na dwie. Trance lubią przyłożyć, wszak to muskularne i często szorstkie granie, wyzbyte klawiszowych pasaży, jednak ich metalurgia oparta bywa na nieco wolniejszych akordach, niż u choćby Iron Maiden czy Judas Priest, którzy z owsikami do dzisiaj taranują sceniczne deski. Mimo wszystko, inicjujący kawałek "Thunderbird Rising" niewymuszoną brawurą wbija się pod dawnych Saxon, gdzieś tak z okresu "Wheels Of Steel" czy "Strong Arm Of The Law". Podobnie jak najkrótsza w zestawie galopada "Live & Heavy". Tytułowy, a i zarazem nasuwający skojarzenia z wczesnymi Accept "The Loser Strikes Back", może nie tak szybki, jak poprzednik, ale też potrafi dopaść rumaka.
Joe Strubel ma słuszny głos i jak najbardziej pasujący do przyjemnie niespiesznych, a czasem wręcz topornych melodii. Nie jest to co prawda drugi Bon Scott, czy nawet Marc Storace, choć widać, że stara się ku nim pretendować.
Album "The Loser Strikes Back" jest solidnym heavy rockowym dziełem, którego na listach przebojów nie znajdziemy. Powstał z myślą o dawnych koneserach gatunku, najlepiej wywodzących się z epoki 80's. Bowiem chyba tylko takowi w pełni poczują germańską moc tego grania. Zresztą Trance nigdy nie wbijali się w brytyjskie portki spod znaku NWOBHM, co grupie tylko wyszło na dobre.
Najmocniej do gustu przypadły mi oba długasy, a mianowicie: 7,5-minutowy "Loser" oraz jeszcze bardziej rozbudowany, blisko 12-minutowy "Trust & Glory". Być może obie te melodie nie odmienią naszego życia, jednak trudno przejść obojętnym wobec podanych w nich wysmakowanych gitarowych dialogów. Czasem nawet pełnych uniesień, co w tego typu samczym metalu jest bez wątpienia zjawiskiem nieczęstym. I proszę się nie obawiać o pozostałe krótsze 5- czy 6-minutowe kompozycje, te także czynią swą powinność. Polecam porywającą, o znamionach przebojowości "I Want To Live", bądź wspomożoną zespołowymi wokalizami i fantastyczną gitarową solówką "Star Invaders". Jak też dostojną finałową balladę "Finding You" - zaśpiewaną z mocą rozwścieczonego lwa.

P.S. Za produkcję albumu zabrał się Charly Czajkowski (m.in. współodpowiedzialny za sukcesy Rage).







Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"