piątek, 9 czerwca 2017

RHAPSODY OF FIRE - "Legendary Years" - (2017) -









RHAPSODY OF FIRE
"Legendary Years"

(AFM RECORDS)
***




"Legendary Years" automatycznie nasuwa skojarzenia z tytułem debiutanckiego albumu "Legendary Tales". Lecz tym razem symfoniczno-metalowi herosi ze słonecznej Italii przygotowali kompilację najwcześniejszych dokonań w nowych opracowaniach. Złożoną z kompozycji wywodzących się z pierwszych pięciu albumów, czyli z okresu 1997-2002, gdy jeszcze zwali się Rhapsody - bez później (w pewnym sensie przymusowo) nadanego i do dzisiaj obowiązującego przyrostka "Of Fire".
Jeśli spojrzymy na aktualny skład i porównamy go z tym sprzed lat dwudziestu, to obecne wcielenie Rhapsody Of Fire śmiało można nazwać tribute bandem. Z dawnej ekipy pozostał już tylko instrumentalista klawiszowy Alex Staropoli, który także przejął na siebie obowiązki producenta oraz najprawdopodobniej główno-dowodzącego (to jeszcze czas pokaże) kompozytora. Bo skoro w zespole nie ma już Luca Turilliego, a i tekściarza Fabio Lione.... No właśnie, jakże brakuje odwiecznego Fabio Lione. Jego silnej i wszechstronnej skali głosu w żaden sposób nie dorównuje nowy nabytek, jakim od tej płyty Giacomo Voli - do tej pory raczej anonimowy. To zresztą nie jedyna nowa twarz, albowiem za zestawem perkusyjnym zasiadł także raczej wcześniej nieznany Manu Lotter - zastępując długoletniego Alexa Holzwartha. Tamten zasłużony w szeregach Rhapsody muzyk, także całkiem niedawno opuścił zespołowe szeregi. A przecież basista Alessandro Sala (od albumu "Into The Legend" z 2016 r.) i gitarzysta Roby De Micheli (od albumu Dark Wings Of Steel z 2013 r.) również stanowią za świeżą krew. Jaki więc będą stanowić kolektyw przekona nas ewentualny zupełnie premierowy album.
Na "Legendary Years" nie brakuje lubianych nut. Jeśli Rhapsody Of Fire można rozpatrywać miarą przebojów, to tych czternaście tu zawartych na pewno na ten status zasługuje. Choć można mieć pretensje o brak lubianych wielowątkowych suit, jak: "Gargoyles, Angels of Darkness", "Queen of the Dark Horizons", "The Mighty Ride of the Firelord" czy w szczególności niezwykłej urody "Symphony of Enchanted Lands" - które zespołowi entuzjaści ubóstwiają. Jednak dla tego typu kompozycji musiałaby powstać osobna druga płyta, a zdaje się, że tym razem chodziło jedynie o wszelakie 4-7-minutowce, w rodzaju super melodyjnych galopad: "Dawn Of Victory", "Holy Thunderforce", "Knightrider Of Doom", "Land Of Immortals", "Emerald Sword", lub hymnów w rodzaju: "Wings Of Destiny", bądź jeśli bardziej złożonych, to tych zdecydowanie krótszych, jak: "Beyond The Gates Of Infinity" czy "Legendary Tales". Zahaczając o hymny, których tu mocno brakuje, można żałować, że panowie nie pokusili się o nową interpretację obłędnego "Echoes Of Tragedy". Choć nie dostrzegając niezwykłości w tym, co jest, to może faktycznie niech już pozostanie z nami ta najbardziej niesamowita i zarazem jedyna wersja z albumowej jedynki.
"Legendary Years" traktuję jedynie jako ciekawostkę, której słucham bez dawnych wypieków na twarzy. Przy okazji ze świadomością, że gdy tylko najdzie mnie ochota na ukochanych Rhapsody, rzecz jasna bez namysłu sięgnę po pierwowzory. Oczywiście każdemu należy dać szansę, więc i ja obdarowują nią nowe wcielenie mych epickich faworytów, ale wiem, że nie będzie łatwo - zarówno im oraz mnie.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"