poniedziałek, 28 sierpnia 2017

forsa na drzewie

Troszkę w Nawiedzonym zamieszałem przy płycie The Isley Brothers / Santana "Power Of Peace". Choć chyba nikt tego nie wychwycił - nie było skarg. A może niektórzy dostrzegli, jednak pomyśleli: nic mu nie napiszę, obrazi się tylko. Nie jest tak źle, ciosy zasłużone zawsze przyjmę na klatę. Także, proszę walić, jak w dym. Kucha niewielka, lecz rażąca. Zapowiedziałem dwa nagrania z powyższej płyty, a w eter poszybowało jedno: "What The World Needs Now Is Love Sweet Love" - z repertuaru Jackie DeShannon, a autorstwa Burta Bacharacha. Natomiast wcześniej miało podążyć jeszcze "Love, Peace, Happiness" - z repertuaru The Chambers Brothers. Jakoś tak mnie zakręciła kończąca się pierwsza godzina Nawiedzonego, że czasu zabrakło. Przyjdzie tę zaległość wyprostować w którejś z kolejnych audycji.
W ogóle się wczoraj długo rozkręcałem. Coś z początku mi nie szło. Być może to wynik dość zapracowanej niedzieli.
W sobotę zmarł znany dziennikarz Grzegorz Miecugow. Bardzo przeze mnie lubiany i ceniony. Zawsze z uwagą przysłuchiwałem się przeprowadzanymi przez niego wywiadami, rozmowami... Lubiłem Pana Grzegorza, i nie tylko za "Szkło kontaktowe", ale też za dawną "Trójkę", której bardzo okazjonalnie nadsłuchiwałem. Pamiętam go nawet z roli współgospodarza pierwszej edycji Big Brother. Chyba wszyscy tę "ciekawostkę" śledziliśmy, i o ile durnota niemiłosierna, to jednak poziom jej podnosili Grzegorz Miecugow, do spółki z Martyną Wojciechowską.
Grzegorz Miecugow to nie tylko profesjonalny, rzetelny i obiektywny dziennikarz, ale też sprawiał wrażenie fajnego kompana. Niestety prawa strona naszej sceny politycznej uznawała go za swego wroga, co dobitnie pokazały kąśliwe, a wręcz hejtersko-rynsztokowe komentarze pod wieloma pośmiertnymi postami. Tyle wiader nienawiści, ile wylano na Pana Grzegorza, nie spotkałem chyba jeszcze do tej pory. Tak swoją drogą, zapewne supremacją tej nienawiści byli "przykładni" patrioci i katolicy w jednym, którzy czczą obowiązkowo wszelakie święta kościelne oraz narodowe, i jak Heinrich Himmler otaczają swoich najbliższych wielką miłością, by oponentów zadźgać w cichym zakamarku. Obrzydliwe ścierwa, brzydzę się nimi. Na co takie skurwysyny liczą? - zastanawiam się głośno. Że co, że jeśli nawet istnieje ich upragnione Królestwo Niebieskie, to do niego trafią? Przecież Pan Bóg kopnie ich w pierwszym sorcie w te ich uprzywilejowane zady.
Wstawiam Szanownym Państwu fotkę z wczorajszego spaceru, na którym tradycyjnie bawiliśmy z Żonką i naszą sznaucerusiową Zuleczką. Okazało się, że można jeszcze pożartować na poziomie. Nie czyniąc szkody, ni żadnej nikomu przykrości, a wykazując dobre poczucie smaku.
W ostatnich dniach na poprawienie humoru zapuszczam sobie stare poczciwe "Hotel Zacisze". Znam wszystko na pamięć, a jednak co rusz odkrywam nowe gagi. Jak pewną scenę w restauracyjnej sali... Basil Fawlty dostrzega przy stoliku majora - najstarszego rezydenta hotelu, i zapytuje: "jak tam majorze, czy wszystko w porządku?, czy zupka dziś panu smakuje?" Na co major: "no właśnie nie, Fawlty". Basil dorzuca: "być może dlatego, że jest w niej świeża ryba?", a na to major: "prawdopodobnie tak" :-)
Cały czas smakuję kapitalnej płyty Manchester Orchestra "A Black Mile To The Surface", i dostrzegam w jej wielu miejscach śpiewanie pod Simona i Garfunkela. Jak widać ten duet miał nie tylko wpływ na niedawno objawionych Fleet Foxes. Muszę się przyznać, że jeszcze nie zakupiłem ich najnowszej trzeciej płyty, natomiast Piotrek "nie tylko maszyny są naszą pasją" zapewnił, że sprowadza dla Nawiedzonego Studia zachwycającą Orkiestrę Manchester. To będzie jedna z płyt ro(c)ku. Już to wiem. I can't wait !!!






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


("... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze")