wtorek, 19 września 2017

ALVVAYS - "Antisocialites" - (2017) -










ALVVAYS
"Antisocialites"
(POLYVINYL RECORDS)

***1/2





Blondwłosa kanadyjka Molly Rankin odziedziczyła wiadomy talent po umuzykalnionym ojcu, i właśnie po raz drugi ruszyła szturmem na podbój indie-rockowych scen. Trzeba przy tym zaznaczyć, iż nie bez echa przeszedł debiutancki, trzyletni już "Alvvays", nawet jeśli ten tylko musnął o dolniejsze rejony UK/US list przebojów.
Śpiewająco-gitarowa Molly, plus jej klawiszowa koleżanka Kerri MacLellan, a także gitarowo-perkusyjni koledzy (a uważne ucho miejscami wychwyci jeszcze skrzypce czy wiolonczelę) potencjał mają - bez dwóch zdań. Dlatego na ich nową płytę czekałem nie tylko ja. No i proszę, tym razem wdrapali się już w pierwszym tygodniu sprzedaży do pierwszej setki amerykańskiego Billboardu. Wyczyn, o którym może tylko pomarzyć pozostałych ponad dziewięćdziesiąt procent ambitnych alternatywnych orkiestr.
Najnowsza "Antisocialites" jest równie uboga edytorsko, co wydany przed laty debiut. Ponownie skromny digipak, bez choćby jednej wewnętrznej karteluszki, która zechciałaby imitować standardową książeczkę. Troszkę na zasadzie: chcesz o nas więcej, zajrzyj do sieci. Od razu dostrzegam młode pokolenie artystów, nieprzywiązujące większej wagi do gadżeciarstwa. Dla mnie, jako odwiecznego kolekcjonera, coś tak do bólu oszczędnego, to niemal chałupnictwo. Podobnymi wydawnictwami szczycą się zazwyczaj amatorskie kapelki, których nie za bardzo stać nawet na wypalenie na cede-erach stu sztuk nakładu, który i tak później miesiącami sprzedają podczas piwnicznych koncertów.
Oczywiście najważniejsza muzyka, a ta na "Antisocialites" naprawdę urocza. I myślę, że zdecydowanie bardziej alternatywno-popowa, zamiast oczekiwanej pełnej buntu surowicy i wystających szponów. Do typowej rockowej stajenki zagląda jeszcze nieśmiało. Tak po prawdzie, jedynie fajne gitary - zdradzające nowofalowe korzenie - czynią z Alvvays ekipę troszkę niegrzecznych, choć bywa, że okazjonalnie rozmarzonych muzykantów.
Molly z przyjaciółmi odrobiła lekcje przy konsumowaniu dźwięków ze starych płyt The Cure, Blondie, Cocteau Twins, Belly, Slowdive, Throwing Muses, The Smiths czy Pretenders, ale na pewno nie unikając przy tym kontaktu z bliższymi pokoleniowo rówieśniczymi ekipami, typu: Beach House lub Cigarettes After Sex. Grupa nie wpisuje się w jakiś konkretny gatunek, a po prostu lubi wyraziste proste melodie, bez względu na powierzone im tempa. Niech nie zwiedzie więc nikogo atmosferyczny, wręcz melancholijny albumowy początek. Kapitalne piosenki "In Undertow" oraz "Dreams Tonite" mogą zasugerować nadchodzący a'la pop/shoegaze'owy charakter całości. Nic z tego, później już z reguły bywa dynamiczniej, choć jeszcze dwie namiętne pieśni znajdziemy w drugiej części dzieła. To jest, monotonną, lecz zarazem subtelną "Already Gone" oraz niespełna trzyminutową - i za sprawą stosownych partii klawiszowych - eksplodującą "Forget About Life". Cudny fragment!. Rockowy nerw znajdziemy m.in. w króciutkiej "Your Type" lub niewiele dłuższej "Saved By A Waif", jednak mnie najbardziej porwał refren z "Lollipop (Ode To Jim)". Młodość i świeżość. Pomyślałem przy nim: może nawet dobrze, że grupa nie jest jeszcze całkowicie opierzona, dzięki temu broni się młodzieńczym zapałem, który z racji oczywistych niebawem przeminie.
Muzycy powinni jeszcze zawalczyć o innego producenta, albowiem obsypany wyróżnieniami John Congleton (m.in. Grammy Awards dla niego za niedawny album ambitnej St.Vincent) chyba nie do końca czuje powierzoną misję. Jako przykład weźmy takie "Not My Baby", które powinno nosić dopisek "demo", ale kilka innych piosenek też zwróciłbym do poprawki. Z kolei przyjemnie podbarwiony psychodelią "Hey", sprawia wrażenie nieskładnego i chaotycznego - ale to już raczej uwaga dla samych muzyków.
Ponownie krótki, nieco ponad półgodzinny album. Przez trzy lata nie za wiele uzbierali.







Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


("... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze")