poniedziałek, 18 września 2017

poopolskie pobojowicho

Od soboty urywają się zapytania, czy oglądałem tegoroczny opolski festiwal? Ludzie, proszę, nie róbcie ze mnie autorytetu. Nie oglądam, nigdy nie oglądałem. Choć przyznam, że zdarza mi się okazjonalnie zarzucić okiem na kilka minut jednego, bądź drugiego festiwalowego dnia - w roku panującym lub którymkolwiek wstecz. Bardziej jednak celem utwierdzenia przekonania, że z polską piosenką bez zmian.
Przepraszam jeśli rozczaruję zignorowaniem jubileuszu Maryli Rodowicz, której delikatnie mówiąc: wielbicielem nie jestem i nigdy nie byłem. Oczywiście życzę Artystce pasma sukcesów i niekończących pokładów zdrowia, jednak proszę nie oczekiwać ode mnie nieszczerych pokłonów. Na tym nie koniec, odpuściłem również "prawdziwe" Kombi. To, zapisywane przez jedno końcowe "i", a dowodzone przez cenionego za młodych lat Sławomira Łosowskiego. Nikomu nie wolno odmawiać twórczego zapału, tak też z przyzwoitości nie zapytam, dlaczego machina pod tą szlachetną nazwą musiała zostać reanimowana. Wystarczyło przecież, że panowie Tkaczyk i Skawiński dokładając niegdyś drugie "i" dostatecznie upierdolili ogon tego niegdyś lubianego scenicznego zwierzęcia. Podobna przypadłość doskwiera formacji o nazwie Lombard (kolejny raz z brakiem festiwalowego zaproszenia), która jest równie żałosnym cieniem dawnej swej wielkości, co tegoroczna opolska wtopa Jana Pietrzaka, którego występ jednak nie wystarczył mi w sobotnich dosłownie siedmiu minutach, i który postanowiłem dokończyć. Tj. nadrobić z retransmisji. Komediant Pietrzak powinien do serca przyłożyć słowa: "mieczem wojujesz, od miecza zginiesz". Specjalnie na potrzeby tego tekstu je sparafrazuję, jako: "złem wojujesz, zło cię pokona".
Jan Pietrzak zdaje się wykupił w TVP przy Woronicza pakiet pozdrowień. Na pasku szły wcześniej zmontowane zapiski (cena jednego 3,69 zł z VAT) owiane serdecznością i uwielbieniem, podczas gdy na widowni świeciły puchy. Oczywiście nikt z TVP nie wrzucił na pasku tego, co naprawdę ludzie sądzą o tym całkowicie przegranym Artyście. Ale od czego internet i szybka za tym idąca weryfikacja ku stanowi faktycznemu.
Jan Pietrzak od dawna tkwi na bocznicy kabaretowej Polski. Nie tylko poprzednia władza go nie zapraszała, ale także żaden ze współczesnych artystów kabaretowych nie ma ochoty mieć z nim niczego wspólnego. Dlatego Pan Jan do swojej Egidy zaciąga młode niedoświadczone bractwo, które szybko uklepuje, by na przedspektaklowych próbach serwować zjebę po zjebie. Ludzie to Panie Janie czują. Nerwowyś Pan się zrobił, a to artystom kabaretowym nigdy nie służyło. Bo nawet ci Pańscy poplecznicy już Pana opuścili. Szczególnie w tym jakże istotnym dla Pana benefisie, z udekorowanym "50"-tym jubileuszem. Nie pomogła kremowa marynareczka i przypięta szykowna czerwona różyczka. Być może różyczka biała, dodała by Panu nie tylko luzu, elegancji, ale też symbolu pojednania ze znienawidzoną przez Pana większością społeczeństwa.
Opole 2017 - na scenie Jan Pietrzak i jego zespół
Panie Janie, wygląda Pan na przygaszonego, bardzo nieszczęśliwego, w dodatku opętanego przez demony niemocy twórczej. W tym Pańskim kabarecie już nawet nie to, że nie jest śmiesznie, bo gdyby się Pan chociaż o to postarał, tak jak beznadziejny Kabaret Nowaki, naprawdę, chyba nie tylko ja bym to dostrzegł. Ale Pan w zamian wykłada historię, o której jak sam Pan stwierdził: nie piszą żadne podręczniki. Nawet te najnowsze? Hmmm... Gdybym był złośliwy wypomniałbym Pańską przynależność do PZPR i do jeszcze kilku innych organizacji, które pozwoliły usłać Pańską karierę w PRL-u, którego teraz brzydzi się Pan, niczym diabeł święconej wody. Trzeba być konsekwentnym.
Pan Pietrzak na idoli wybrał Jarosława Kaczyńskiego, kościół pod przywództwem Pana Rydzyka, a także całą tę religię smoleńską, ja natomiast chylę czoła przed bohaterem Lechem Wałęsą, słucham jako ateista słów cudownego papieża Franciszka, szanuję odmienność, uwielbiam empatycznych ludzi i cudowne zwierzęta, ponadto rozumiem problemy młodych par, które nie mogą drogą naturalną stać się rodzicami, więc sięgają po in vitro, itd... Rozumiem i popieram ludzi spierdalających przed bombami i karabinami, życząc im szczęśliwego życia. I jeszcze jedno: staram się znajdować w całym swym życiu wiele szczęścia i uśmiechu, a nie tylko gloryfikować smutnym świętom - typowym dla tych czterdziestu procent zagubionych ludzi.
Przywykłem również do kąśliwych uwag, w rodzaju: panie Andrzeju, czy nie lepiej zająć się muzyką, zamiast tą polityką? Kiedyś był pan inny, itd... I po takich dobrych radach wystarczy tylko sprawdzić dajmy na to Facebookowy profil jednego czy drugiego takowego osobnika, by upewnić się, że po raz kolejny mam do czynienia z poplecznikiem Pańskiego elektoratu i takiegoż umysłowego stanu, Panie Janie Pietrzak. Trza wziąć się w garść, nigdy nie jest za późno - taka rada od dużo młodszego rodaka.





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


("... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze")