środa, 13 września 2017

STARSAILOR - "All This Life" - (2017) -









STARSAILOR
"All This Life"
(COOKING VINYL)

*****





Nie było ich osiem długich lat, a w dzisiejszych realiach, to czasowy ogrom. Niemal jedno muzyczne pokolenie. Ale czy da się łatwo zapomnieć o zespole, który szesnaście lat temu, na niesamowitym debiucie "Love Is Here", nagrał: "Poor Misguided Fool", "Lullaby" czy ze wszech miar wielbione "Alcoholic"?. Ponadto, jak można zapomnieć oryginalnego Jamesa Walsha. Wiem wiem, znam kilku osobników mających problem z jego barwą głosu, ale to oni go mają, nie ja.
Być może nie przystoi recenzentowi wypisywać tego typu spostrzeżeń, ale muszę zaznaczyć, że tylko zerknąłem na okładkę najnowszego "All This Life", i od razu pomyślałem: to będzie świetna płyta. Niestety pomyliłem się - płyta jest obłędnie piękna. I proszę sobie wyobrazić, że nagrali ją ci sami, i od zawsze stabilni Starsailor, czyli panowie: James Walsh, James Stelfox, Barry Westhead i Ben Byrne. Ci, którzy w 2001 roku spłodzili wspomnianą powyżej, a klasyczną już dziś "Love Is Here", lecz którym dwa lata później spod kontroli uszedł kompletnie nietrafiony "Silence Is Easy". No i co z tego, że następne dwie płyty były nawet całkiem całkiem, skoro tak nadszarpnięte zaufanie okazało się dla wielu nieustannie
sączącą raną. Dziś trudno sobie wyobrazić tę grupę na szczytach przebojowych zestawień, a jednak żywię nadzieję w ludzką wrażliwość, która dostrzeże bogactwo piosenek: "Break The Cycle", "Take A Little Time" - z fajnym a cappella chórkiem, "Listen To Your Heart" czy najpiękniejszej z możliwych "Sunday Best". Z początku jawiącej się całkiem niewinnie, niczym typowa ballada, lecz z każdym wyśpiewanym słowem, z każdą kolejną nutą... Jakże fajne stosuje tutaj Walsh przestery, a pianino przygrywa własną, niemal żałobną pieśń, by wokół nich rozbrzmiewała okazała symfonia. Trudno po czymś takim ochłonąć i przejść do kolejnego albumowego fragmentu. Należy na moment płytę spauzować i w stosownym momencie ruszyć z nią w dalszą podróż. Tym bardziej, że następna piosenka "Blood", też z gatunku chwytających za serce. Proszę się również uważniej przyjrzeć "FIA (F**k It All)" - gdzie Walsh chwilami śpiewa wysokim rejestrem, mocno przypominającym natchnionego Bono, a i sama kompozycja też jakby spod sideł U2. Podobnie zresztą Walsh zaśpiewał w finałowej, podszytej pianinem, lecz zarazem najkrótszej w zestawie pieśni "No One Else".
Starsailor powrócili tam, skąd przyszli. I chyba dobrze, że niełaskawy los troszkę im przetasował szyki artystycznych ambicji. Kto wie, gdyby nie ten fakt, nie mielibyśmy tej płyty, a drużyna Jamesa Walsha dumała by, czy na kolejną sesję zaprosić Rhiannę, a może Beyonce?.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


("... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze")