środa, 27 września 2017

teraz gniot

Słuchajcie, w związku z nową płytą jest propozycja przeprowadzenia wywiadu z OMD. Kto bierze? - pada w redakcji zapytanie. Ja biorę - odpowiada jeden z redaktorów. Tylko wiesz, dajemy obszerny materiał, tak więc płyta na cztery gwiazdki - dopełnia ktoś ważny w redakcji. Ok, zatem OMD ma kto zrobić, to słuchajcie koledzy, a kto przygarnie Black Country Communion? Goście po przerwie wydali nową, zdaje się dobrą płytę, też trzeba poświęcić nieco miejsca w najnowszym numerze.... Oooo, ja chętnie wezmę - ktoś z kolektywu deklaruje. Taka płyta jeszcze nieprzesłuchana, a już ma minimum cztery gwiazdki (myśli elokwent), natomiast pięć, gdy wszystkim podniesiemy ciśnienie - uzupełnia szczęściarz swą myśl. Przecież tam gra Bonamassa, a i jeszcze synalek Bonzo, to już zacieram rączki! Będzie czym zapchać numer, szary lud wszystko łyknie, tym bardziej, że papierowej konkurencji nie strach. A teraz rozdzielam płyty, ty masz Strachy na Lachy, ty masz Neila Younga, a ty Starsailor., Jak to, Starsailor? - przyjmuje propozycję inicjałek mw. Jezu, to oni jeszcze grają? I co ja mam o tych starych pierdzielach napisać? Kto ich dzisiaj pamięta? Jeszcze nie posłuchałem, a już wiadomo, że trzech gwiazdek nie przeskoczą. Co, może mam się jeszcze wczuwać w te banały? - roztrząsa przyszły recenzent renomowanego przecież magazynu.
Tak właśnie sobie wyobrażam pracę pewnego niezatapialnego pisma, któremu dużo się wydaje. A najbardziej, że jest samotnym żaglowcem na bezkresie wód. Pismu, którego pewien ważny gryzipiór już od wstępu sugeruje, że dzisiaj każdemu wolno pisać recenzyjki, a tym bardziej fanom rocka, których tuziny w wirtualnej rzeczywistości. Możecie sobie ich czytać, choć bzdury wypisują, nie to co my utytułowani dziennikarze - inteligentnie sugerując - najdelikatniej, jak to możliwe. Znawcy i wyrocznie rodzimej i zagranicznej fonografii, to tylko my. Od lat ci sami, w tej samej obsadzie, ciasnej, ścisłej, hermetycznej.
Właśnie przeczytałem, że o pewnej przepięknej płycie, która nie tylko mnie zmiotła z powierzchni, pewien znawca pozwolił sobie na określenie zespołu "sympatyczną kapelą", po chwili poddając określenie pod wątpliwość: "czy to komplement?". I dalej: "parę zgrabnych melodii nie wystarczy, aby wznieść się ponad radiową przeciętność". I w tym momencie odpuszczam dalsze tego cytowanie, by zaoszczędzić nerwów własnych, a i nie dopuścić się obrażenia owego pismaka, którego "zgrabne melodie" wycenione na dwie i pół gwiazdunie, mogłyby niechcący zabić. Hmmm... myślę głośno zatem i ja, jemu przecież także wolno wypisywać czego dusza zapragnie, a jeszcze mu zapłacą. A raczej zapłacimy - my wszyscy, którzy każdego miesiąca czytamy wypociny owych "gwiazdorków".
Obiecywałem sobie niejednokrotnie porzucić ten zupełnie "niewyznacznikowy" magazyn, kupowany z jakiegoś niewytłumaczalnego przyzwyczajenia, z miesiąca na miesiąc dając mu kolejną szansę. Właśnie nadszedł kres. Dość opinii ludzi wyzbytych charyzmy, klarownych indywidualności, a zwyczajnych ślizgaczy i przepisywaczy z internetu. Zupełnie pozbawione emocjonalności dziadygi. Jesteście beznadziejni. W ogóle nie słuchacie muzyki, nie potraficie jej przeżywać należycie, nie słyszycie tego, co naprawdę wspaniałe. Najlepsza płyta przepadnie, jeśli nie przysporzy profitów. Wiem wiem, trzeba z czegoś żyć, ale też należy mieć na czym czapkę nosić. Wychwalajcie sobie te wasze Kulty, Luxtorpedy, Comy, i tym podobne przereklamowane i zakolesiowane kapelki. Mnie nie nabierzecie.





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


("... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze")