poniedziałek, 8 stycznia 2018

podróż sentymentalna

Syn zapytał: daddy, znasz Bon Iver? No jasne - wyszło z mych ust. Trudno nie znać zespołu, którego talent w swoim czasie dostrzegł nawet sam Peter Gabriel. To masz do posłuchania ich jak dotąd ostatnią płytę "22, A Million" - młodziak zachęcił. No to wziąłem, a teraz słucham, i słucham... i hmmm... eksperymentalnie bardzo. Jak dla mnie, to trochę zza horyzontu granie. Doceniam inwencje Amerykanów, ale na tego typu muzykowanie muszę jeszcze zaczekać. Ale dobrze mój Ty kochany Syneczku, wynajduj, a tatuś chętnie przyłoży ucha tu i ówdzie. A nuż... Z "Synkowej" kolekcji zdecydowanie najnowszy Morrissey. Podoba mi się jak diabli. Ostre teksty, trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, ale przede wszystkim świetna wokalna forma Moza, no i przynajmniej w połowie arcy-melodie. Zaskoczył mnie facet.
Początek roku dostarcza wieści o śmierci Raya Thomasa - cudownym wokaliście i w ogóle takimże muzyku. Ray był nieodłącznym elementem układanki The Moody Blues. Trudno teraz wyobrazić sobie nowe piosenki, które mogłyby powstać już bez jego udziału. Do wczoraj nawet nie zastanawiałem się nad wiekiem Artysty. W życiu nie powiedziałbym, że miał 76 lat. W pamięci zachowuję go jako młodego, kochającego życie człowieka.
Nie zabrałem do radia maxi singla France Gall, a jej przedwczesną śmierć też musimy sobie ceremonialnie zaznaczyć. Nie wstydzę się sympatii do jej hitu "Ella, Elle L'a", tak więc niebawem na 98,6 FM Poznań
Na dobitkę żegnamy jeszcze uznanego producenta Chrisa Tsangaridesa. W jego CV obficie dobrych kilka tuzinów uznanych nazwisk, z którymi współpracował. Parafrazując Duńczyka z Vabanku, aż chce się zarzucić: wyprodukował więcej płyt, niż ty zjadłeś kotletów. Wyprodukował, bądź zmiksował, albowiem trudnił się wieloma warstwami finalno-produkcyjnej profesji. Przecież nie dalej jak w grudniu prezentowałem najnowszy album UFO "The Salentino Cuts", który notabene Tsangarides zmiksował. Brytyjczyk mógł się poszczycić ingerencjami w dzieła Black Sabbath, Depeche Mode, Magnum, Gary'ego Moore'a, Judas Priest, Thin Lizzy, Y&T, Praying Mantis i dla wielu wielu innych...
CHRIS TSANGARIDES
Wczorajsze Nawiedzone miało aspekt wspominkowy, a wręcz okazało się sentymentalną podróżą do dawnego Radia Winogrady/Fan. Z racji chwilowej absencji Tomka Ziółkowskiego za sterami zasiadł Mariusz Skrok - mój pierworodny realizator. Listopad 1994 roku, ówczesne Radio Winogrady, wchodzę z marszu jako gość, a później jako współgospodarz audycji "Rock Nie Wyrock" (wkrótce po cyklu pewnych zdarzeń przemianowanej na "Rock Po Wyrocku"), zasiadam obok Romualda Jaworskiego, i zaczynamy... Romuald na luzie, rock'n'rollowo, ja zaś serio, by nie zażartować niewłaściwie z hołubionych od wieków artystów. Z czasem Romuald dostaje dyrektorstwo w Warszawie, wszystko zostawia, rzucając na rozstaju: masz, ciągnij dalej. Dzisiaj Pan Dyrektor słucha dżezu, choć z rockiem okazjonalnie też sympatyzuje. Jak twierdzi: Stonesów i Hendrixa ma się w sercu na zawsze. A co do tamtych wspomnień... był u nas w radio także taki sympatyczny gość, Gamalczyk się nazywał... Gamalczyk prowadził gitarową audycję - powiedzmy półbluesową - która w zajawce miała motyw z "Money For Nothing" Straitsów, no i gdy po Stingu oraz towarzyszącym mu elektronicznym wstępie, wchodził główny gitarowy motyw, pojawiał się głos Romualda: "to nie walczyk, to Gamalczyk, blues über alles" - czy jakoś tak. Gamalczyk też krótko u nas zagrzał. Po prostu pewnego dnia nie pojawił się na audycji. Ludzie do niego wydzwaniali - bezskutecznie. Po kilku tygodniach komuś się udało, lecz tylko usłyszał, że już go radio nie interesuje, a jego samego już nie ma w Poznaniu. Szkoda, żałowaliśmy, bo typek był fajny. Też taki jegomość rock'n'rollowo-wyluzowany, choć jak widać: trochę za bardzo.
Wróćmy do meritum... Mariusz Skrok to piekielnie skromny facet. Nie chciałby zapewne, bym się nad nim rozczulał, ale na szczęście nie czyta mego bloga, audycji też nie śledzi, więc... Jest bardzo zalatanym facetem, jego branża także, co sprawia, że tylko ja mam czas go skomplementować. A rad jestem, że zgodził się przyjąć moje zaproszenie. Poprzestawiał mi całe studio :-),  ale było wspaniale. Uniósł mikrofon po sufit, nie kazał w niego walić szczęką, co czynię z reguły centralnie, za to tu coś przyciszył, tam podgłośnił, gdzieś jeszcze coś skorygował, i prowadziło się błogo. Doprowadził do profesjonalnego odsłuchu, i to z naprawdę wysłużonej, choć na swój sposób kochanej konsolety. 
Na jego "usprawiedliwienie" dodam, że po Radio Fan tyrał w kilku komercyjnych rozgłośniach - tymi od Jana Babczyszyna - a mianowicie: dawne 88,4 FM oraz 103,4 FM, by w latach późniejszych realizować się jako producent studia nagraniowego, z którego wychodziła niemała część reklam radiowo-telewizyjno-dworcowych. Tak tak, to cały Mariusz. Dlatego ja to Państwu Szanownym mówię, ponieważ Mariuszek by się speszył i zaczerwienił, gdyby go zmuszono do benefisu.
Po powrocie z radia - a była dobra trzecia w nocy - przyrządziłem kolacyjkę, po czym zabrałem się za płytowe fotki, na deser zaś nastawiłem końcówkę dokumentu "Kosmos" - prowadzonego przez Neila DeGrasse'a Tysona. Tym razem nie na Planete+, a na National Geographic. Neil jak zawsze opowiadał fascynująco i z nutką dreszczyku. Można z nim poczuć wszechświat bez żadnej kapsuły.
Na koniec przydługawego dziś wywodu zestawienie najlepiej sprzedających się winyli w USA za rok 2017 - według publikacji portalu cgm.pl. Liczby niestety wciąż mało imponujące. Znam ludzi, którzy takie ilości płyt mają w swych domostwach, a tu tyle, na całe USA?. 72 tysiące Sierżanta Pieprza zeszłoby tylko w samej Polsce komunistycznej, i to w godzinkę. I to jest ten renesans płyty winylowej? Proszę mnie nie rozśmieszać.
TOP 2017 USA winyle
1. The Beatles, Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band – 72 tys.
2. The Beatles, Abbey Road – 66 tys.
3. Soundtrack, Guardians of the Galaxy: Awesome Mix Vol. 1 – 62 tys.
4. Ed Sheeran, ÷ (Divide) – 62 tys.
5. Amy Winehouse, Back to Black – 58 tys.
6. Prince and the Revolution, Purple Rain (Soundtrack) – 58 tys.
7. Bob Marley and The Wailers, Legend: The Best Of… – 49 tys.
8. Pink Floyd, The Dark Side of the Moon – 54 tys.
9. Soundtrack, La La Land – 49 tys.
10. Michael Jackson, Thriller – 49 tys.

Życzę Szanownym Państwu przyjemnej reszty dnia, a jeszcze lepszych chwil jutro, pojutrze, ...




Neil DeGrasse Tyson w moim TV...
... Neil do ostatniej kropli wsysa czerwone wino...
... a tu astrofizyk w okowach ziemskiej natury.
Mój dzisiejszy kompan z autobusowego przystanku.



Andrzej Masłowski
 

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"