wtorek, 13 lutego 2018

SIMPLE MINDS - "Walk Between Worlds" - (2018) -









SIMPLE MINDS 
"Walk Between Worlds"
(BMG)

**3/4




Niewiele na "Walk Between Worlds" dawnych Simple Minds. Najnowsze dzieło Szkotów nie ma wiele wspólnego z klasyczną piękną płytą "Once Upon A Time", że o genialnej "Street Fighting Years" nawet nie ośmielę się pomarzyć. Zapomnijmy o czasach, w których ekipa Jima Kerra i Charliego Burchilla (tylko oni zostali z oryginalnego składu, perkusista Mel Gaynor już tylko gdzieniegdzie w roli gościa) rywalizowała z U2, sprzedając podobne ilości płyt, a i równie efektownie podbijając wierzchołki list przebojów. Jak się zacięło po albumie "Real Life", tak coś nie mogą powrócić do żywych. Oczywiście bywają przebłyski, bo przecież wydane w 2014 roku "Big Music", momentami bliskie było kompozytorskiego absolutu. Niestety, jednak na podstawie "Walk Between Worlds" tylko utwierdzam się w przekonaniu, iż przed czterema laty mieliśmy do czynienia z chwilowym przebłyskiem. A może i tęsknotą za czymś utraconym bezpowrotnie? Na tamtej płycie Simple Minds troszkę przyćmili nowoczesną technologię, dając dojść do głosu ładnym melodiom - utkanym w zgrabnie skrojonych całościowo kompozycjach. Wielu moich kolegów po fachu nie dostrzegło urokliwości "Big Music", a znaczna ich część z założenia nie posłuchała tej płyty z należnym jej szacunkiem, bądź nie posłuchała w ogóle. Dlatego proszę nie przekreślać Simple Minds, gdyby czasem ktoś do tej pory jeszcze nie zahaczył o wspomniane "Big Music". Ale i na "Walk Between Worlds" znajdziemy momenty, które pozwolą z optymizmem tropić kolejne zespołowe poczynania.
Płytę otwiera mocno skomputeryzowany, choć na szczęście podszyty charakterystyczną gitarą Burchilla, przebojowy "Magic" (...rzeczywistość nie jest moim przyjacielem, wierzę w magię...), jednak już następny "Summer" niepokojąco zawadza o stylistykę U2 z okresu "Pop". Na szczęście muzycy nie poszli tą drogą, po chwili serwując zgrabne i nienachalne "Utopia". I pomyśleć, że gdyby tę miłą melodię przearanżować na archeo Simple Minds z okresu 1986-1989, to mielibyśmy kandydata do zespołowego katalogu długowiecznych piosenek. Niestety kolejne trzy fragmenty ("The Signal And The Noise", "In Dreams" oraz "Barrowland Star") przeciętne. Bardzo bardzo przeciętne. Nawet, jeśli refren z "The Signal And The Noise" zatrzymuje się w pamięci na dłużej. Zbyt dużo tu błahych i rąbankowych aranżacji, do tego dochodzą irytujące i kompletnie niepasujące żeńskie wokalizy.
Warto jednocześnie zauważyć, iż w nagraniu "Barrowland Star" pianino oraz aranżacje smyczkowe obsługuje stary dobry znajomy Peter-John Vettese - dawny współpracownik Iana Andersona, który miał znaczący udział przy fajnych, choć powszechnie nisko cenionych elektronicznych albumach Jethro Tull.
Nowe dzieło dawnych new wave-rockowców ratują ostatnie dwie kompozycje. A konkretnie, mające w sobie odrobinę ducha epoki 80's i zarazem tytułowe "Walk Between Worlds" oraz sześcio- i półminutowe, przy czym nastrojowe i nie naszpikowane nadmierną elektroniką "Sense Of Discovery".
Bardziej dociekliwi zapewne bez szczególnej namowy sięgną po limitowaną wersję albumu, która oprócz efektownego digibooku dostarcza dwie studyjne piosenki ("Silent Kiss" oraz "Angel Underneath My Skin") plus koncertowe, a zarejestrowane w londyńskim Palladium w dniu 27 maja 2017 r. "Dirty Old Town", które w pierwotnej studyjnej wersji wydano przed laty jedynie na niskonakładowym singlu. A co do owych dwóch studyjnych dodatków, no cóż, te nie wyróżniają się niczym szczególnym, przez co doskonale wpisują się w krajobraz tej całościowo zdecydowanie przeciętnej płyty.






Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"






.